Zanim powstaną termy w Koninie… powspominajmy

Bo jak nie wspomnieć basenu ? A miejsce to było niezwykłe.

Już sama droga na basen była przygodą. Jak ktoś był z wieżowców na Wyszyńskiego, o przepraszam XX-lecia PRL, to wędrował po Kurowie, a tam domy, gospodarstwa i owocowe drzewa.

Czasem wylewając rzeka Warta, robiła basenowi konkurencje i niewielu na basen docierało. Jak ktoś od strony Górniczej to schodził reprezentacyjnymi schodami z widokiem dolinę Warty.

A jak ktoś sprytny to i dziurkę w płocie znalazł. Lubiłem tam chodzić, taka fajna atmosfera wypoczynku, relaksu, spokoju. Ludziska radyjka słuchali. lody babino były.

No wiecie, beztroskie dzieciństwo.Basenów było kilka, ten co na zdjęciu do był gigant, największy. Zaczynał się od 1,20 a kończył 2,10 o ile dobrze pamiętam.

Za naszymi plecami był głęboki, zdaje się 3,20 ze skocznią, a jeszcze dalej brodziki dla dzieci.Szkoda, że na pamiątkę nie zostawiłem sobie biletu z basenu, teraz to byłby hit, bo sam nie wiem, czy bilety były tak jak dzisiaj czasowe czy jednorazowe – całodobowe.

Fajne na basenie było to, że był posadowiony na skarpie z pięknymi okolicznościami przyrody. Dużo trawniczków, z miejscem na leżak czy kocyk. A jak ktoś wolał patelnię, to szedł na trybuny i jak frytka po 10 minutach zaczynał skwierczeć.

Wychodziły potem ludziska opaleni jak by co przed chwilą z Egiptu wrócili. Pamiętam miłą atmosferę z basenie.

Przeolbrzymi gwar, śmiech, radość. Pozytywną energie.

To było niezwykłe uczucie, że basen jest pod ręką i żeby się schłodzić nie koniecznie trzeba czekać na :F”-kę lub „H”, żeby do Pątnowa na plażę dojechać.

A Wy, jak wspominacie to miejsce ?

DW