Domniemam, że zestawienie na fotogramie automobilu z ratuszem zrodzi pytanie odnośnie związków. Bardziej wpisani w romantyczność zanucą fragment arii ze „Strasznego Dworu”; – ten zegar stary ma ze sto lat… Jeszcze inni policzą, że czasomierz z ratuszowej wieży służy mieszkańcom Konina od 184 lat. Opowiadanie można by zacząć, że przywędrował do Konina z Lądu….

Równie dobrze można zacytować archiwalne zapisy „…cały żelazny, długi łokci 2/5, szeroki łokieć 1 , wysoki łokci 1/5… wagi, czyli gwichty trzy…, dwa dzwony spiżowe … pierwszy do godzin…, a drugi kwadransów….” itd. itd. Jednakże zamiast opowiadań o „mechanizmie”, oraz jego historii mnie fascynuje postać zegarmistrza, który wraz z zegarem do Konina przywędrował, tu go zamontował i przez lata „nakręcał”. Z tego powodu pozwolę sobie nieco przybliżyć postać Teodora Gołębiowskiego urodzonego w Słupcy w 1800 roku, a od 1833 roku Obywatela miasta Konina.

Nie mam danych, czy poranek szóstego czerwca roku 1864 był ciepłym…, tudzież opatrzonym innymi „ozdobnikami” natury. Jednego jestem pewien, że właśnie tego dnia czytelnik „Gazety Warszawskiej” szeroko otwierał oczy dowiadując się: „….W mieście powiatowem Koninie, trochę więcej niż 5000 ludzi liczącem, od jakiś może lat 20 – tu, utrzymuje( o czem dotąd w żadnem piśmie nie czytaliśmy), warsztat mechaniczny p. Gołębiowskiego….” Artykuł jest dość „obszernym”, stąd będę posiłkował się jego fragmentami „… wykonywa on nad to zegary ścienne, stołowe, wieżowe, a z tych bardzo wiele kunsztownych, naprawia organy, fortepiany, pozytywy i sam będąc muzykalnym, najnowsze kompozycje na walcach nabija…” Kolejno następuje opis zdolności manualnych zamieszkałego w grodzie z koniem w herbie Mistrza, podpartych informacją, że umiejętności praktyczne uzupełnia lekturą z dostępnych periodyków.

Nasz Mistrz zwierza się również ze swoich zamysłów, między innymi chęcią wykonania carillonów do jednego z okolicznych kościołów…. Ze smutkiem skwitujemy ten fragment artykułu, bowiem wówczas… zresztą podobnie i dziś „Wielcy” celem realizacji swoich pomysłów borykają się z brakiem funduszy. Podobno gentelmani o pieniądzach nie rozmawiają, zatem powróćmy do talentu, oraz „siły” umysłu jaki ów Człowiek posiadał. Zresztą sami porównajmy daty: rok 1769 – pierwszy pojazd o napędzie parowym(ciągnik artyleryjski, Francja), 1885 – Karl Benz buduje pierwszy samochód trójkołowy…. Może wystarczy danych i teraz zestawmy datę wydania „Gazety Warszawskiej”… z artykułem o Teodorze Gołębiowskim – 1864 rok…. Właśnie , to wówczas Gołębiowski przedstawia redaktorowi plany…. „udoskonalonego samochodu, który służyłby do jazdy, tylko za lekkim niekiedy poruszeniem….”. Maleńki…, nieco prowincjonalny, oddalony od „wielkiego świata” Konin…, ale, to właśnie w nim mieszka Obywatel, który swoimi pomysłami jest o wiele dalej niż ci, co dopiero do podobnych konceptów dojdą.

Celem faktografii należy dodać, że w rok po udzielonym „wywiadzie”, bowiem 29 czerwca 1865 roku Teodor Gołębiowski w wielu 65 lat, spoczął na cmentarzu przy ulicy Kolskiej. W cztery lata później umiera jego żona Wiktoria.

Drogi Czytelniku, zatrzymując się przed ratuszem, tudzież słysząc dobiegający z oddali głos ratuszowego dzwonu wspomnij, iż mieszkał w Koninie Człowiek, który swoim umysłem wyprzedził epokę.

Tadeusz Kowlaczykiewicz