…Sierpniowe słońce początku lat sześćdziesiątych grzeje jeszcze bardzo mocno… Z podwórek i skwerów dobiega głos rozbawionej dziatwy.

Jednakże dzieci z coraz większym niepokojem spoglądają na kalendarz – do końca wakacji pozostał tylko tydzień. O finanse potrzebne na zakup pomocy szkolnych rodzice kłopoczą się już od połowy lipca.

W pierwszej kolejności wypadałoby kupić: piórnik – najlepiej drewniany, z mnóstwem przegródek oraz zasuwanym wieczkiem. Koledzy pysznią się przywiezionymi prosto z Zakopanego. Są lakierowane, bogato zdobione motywami góralskimi…, aż bierze zazdrość.

Na półkach konińskich sklepów pojawiły się stanowiące novum piórniki plastykowe. Osobiście wolę ten drewniany – w wypadku walki na tornistry…

W wyposażenie wejdą: obsadka na stalówki, gumka myszka, ołówki i co najważniejsze – stalówki. Z ich doborem jest zawsze największy kłopot. Winny być „złote” i to z krzyżykiem – bowiem tylko te robią najmniej kleksów.

Aha.. za pamięci kupimy bibułę, atrament … Z wypiekami na twarzy rozmawiamy o „wiecznych piórach” – tusząc, że „Pelikany”, „Zenity” na stałe zastąpią dotychczasowe przybory.

Wśród koleżanek oraz kolegów…, jak zresztą każdego roku zapanuje konsternacja gdzie dokonać zakupów?

W zależności od miejsca zamieszkania, tradycji, ulubionego sprzedawcy, rówieśnicy pobiegną po artykuły do „Kopisiowej” (ta sympatyczna pani nazywała się Kopich) na garncarskie przedmieście lub do sklepu papierniczego przy zbiegu ulic PCK i Trzeciego Maja.

Rankiem opornie ustawimy się w kolejce po: zeszyty, wycinanki, kredki świecowe, cyrkiel – młodsi będą pamiętać o liniuszku. Drobne sprawunki załatwimy sami – natomiast z rodzicami udamy się na zakup tornistrów. W sklepach spotkamy się z bardzo skromnym wyborem, stąd sprzedawcy zaproponują skórzane oraz alternatywne do nich z materiału o nazwie skaja.

Uczniowie szelmowsko wykorzystując nieświadomość opiekunów wybiorą te najbardziej sztywne – pamiętając, że w momencie pokrycia wałów, pagórków białym puchem będzie się na nich zjeżdżało aż miło.

Osobiście optował będę za zakupami u „Gąsiora” w zakładzie przy Trzeciego Maja, ponieważ wytwarza najbardziej odporne na „ścieranie”.

W domu wykorzystując „Gumę arabską” obłożymy szarym papierem książki kupione tuż przed wakacjami… Pozostanie umieszczenie naklejek z informacjami o tytule, właścicielu oraz klasie do której będzie uczęszczać… i czas iść spać, ponieważ na drugi dzień czeka nas wizyta u fryzjera.

Sklepy papiernicze w Koninie są tylko dwa – za to „golibrodów” w grodzie „obrodziło”. Lecz nie będzie to główny powód uprzejmości, z jakim spotkamy się w zakładzie fryzjerskim „u Ślesińskiego”- przy moście Toruńskim…, bowiem pod „szóstką” przy Placu Wolności powitają nas z równą serdecznością.

Szeroko otwarte drzwi zastaniemy u „Święcickiego” przy ulicy Kramowej…., a pokonując drewniane schody znajdziemy się w zakładzie pana „Dziubczyńskiego” – naprzeciwko „fary”. Hen… na garncarskim przedmieściu, powita nas zawsze uśmiechnięty pan „Grędkiewicz”.

Wyboru dokonamy, ale… nie wyrazimy spolegliwości fachowcom, buntując się przeciw proponowanemu fasonowi strzyżenia. Czy oni nie słyszeli, że na rynku muzycznym zaczynają królować Beatlesi”? Wieczorem grzecznie(?) udamy się do łaźni miejskiej przy ulicy Staszica celem dokonania ablucji. Na miejscu kupimy bilet i będziemy (nie)cierpliwie czekać, aż pani „Walczakowa” przydzieli nam odpowiednią „kabinę”.

Dłużący się czas wypełnimy oglądaniem odjeżdżających autobusów z dworca na przeciwko. Podziwiając sylwetki „Jelczy”, „Leylandów” usłyszymy znajomy głos łaziennej wywołującej nasz numerek.

Wykąpani – za to z czerwonymi zadkami od środka dezynfekującego wanny, powrócimy do domu. Jutro zaczyna się kolejny rok szkolny…

Czym się martwić za rok znów wakacje!!!

Tadeusz Kowalczykiewicz