Podziwiając powodem przecudnej pogody „pracującą” całą dobę rozbuchaną roślinność, wracam pamięcią do jakże odmiennego tegorocznego początku maja.

Ów fakt skwituję „popularnym” wśród nas określeniem: anomalia!!! Słońce grzeje – zatem na łono przyrody Kochani.

W swoim poście przedstawię zdjęcie, a to celem przemyślenia jak przed latami, co prawda dni nie nazywanymi weekendowymi, lecz wolnymi od pracy nasi przodkowie spędzali.

Fotogram przedstawia jedną z majówek w lasach bieniszewskich.

Niczego nie żałuję … , śpiewała Edith Piaf, a ja…? W swojej retrospekcji skupię się nie na personach z fotografii, lecz na koniach. Moi przodkowie od wieków zamieszkiwali w „mieście”, jakże odmienne od obecnego było widokiem to miasto. Na użytek własny dodaję, że wówczas każdy z mieszczan mógł spokojnie głowę ułożyć na rynku z pewnością, iż nogi zlegną w kartoflisku, stąd widok konia był wszechobecnym.

Miałem to wielkie szczęście, że mój wuj – Stanisław Rybczyński zamieszkały przy ulicy Leśnej- patrz Buczka… patrz Dmowskiego, był nie tylko rolnikiem, ale również handlarzem końmi. Gdzież można było handlować owymi zwierzętami, jak nie na jarmarkach?

W któryś z majowych dni… prawie nocą do naszych drzwi ktoś załomotał… Tak późny gość poinformował, że opowiadany wuj sprzedał konia od pary i wraca z jarmarku w jednego… Wóz ma cały załadowany, stąd prosi szwagra- patrz mego tatę, by ten przyprowadził drugiego konia.

Na reakcję, czy z nim pojadę nie trzeba było czekać. Zaspany… lecz z nadzieją jazdy wierzchiem, w „dwie” minuty byłem gotowy. Dygotałem z radości, bowiem ufny w umiejętności zdobyte przez Tatę w wojsku(ułan)liczyłem na wielką przygodę.

Ruszyliśmy i mijając ulice Konina dotarliśmy do drogi niesłuskiej. Było ciemno, że oko wykol i tuż przed wzniesieniem znajdującym się w niewielkiej odległości za torami koń zarżał … O ho… jesteśmy blisko skomentował tato.

Pomimo, że winno się pokładać ufność w rodzicu… spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Okazało się, że to Ojciec, oraz koń mieli rację, bowiem po minięciu wzniesienia zastaliśmy wuja z załadowanym po brzegi wozem.

Nie tęgą musiałem mieć minę.., stąd Tato wyjaśnił, że koń na sporą odległość wyczuwa „bliskich” i poprzez rżenie wyraża swą radość.

Patrzyłem na łeb tego ważącego około pół tony zwierzaka i podziwiałem… łeb ma duży… ale żeby w nim tyle rozumu?

Pozierając na zdjęcie wiem, że posilające się zwierzęta w tle fotografii bezpiecznie uczestników do domu przywiodły…

Tadeusz Kowalczykiewicz