Podczas spaceru po dawnej wsi wójtowskiej Borzętowo, a raczej głównej ulicy Utracie – czytaj Kościuszki, zahaczyłem wzrokiem o budowę węzła ciepłowniczego.

Ów węzeł powstaje w miejscu gdzie przez wieki funkcjonowała karczma pozywana „Utratą”. Po II Wojnie Światowej w domu tuż obok znalazła miejsce restauracja o wdzięcznej nazwie „Zagórowianka”. Ta ostoja dla smakoszy, tudzież wielbicieli bogatych w procenty trunków istniała do początku lat sześćdziesiątych. Prowadziła ją pani Karbowiak – przed wojną właścicielka restauracji „Polonia”… tak…, tak, to tam gdzie Piłsudzki, Walter oraz inni … Podczas spacerów z Ojcem właśnie w restauracji „Zagórowianka” dzięki smakowi produkowanej na miejscu oranżady doznałem rozkoszy podniebienia.

Owa oskoma nasunęła powód dla retrospekcyjnych wędrówek po dawnych barach oraz restauracjach Konina. Należy dodać, że o ile wspomniana „Zagórowianka” ostała się do początku lat sześćdziesiątych, to wiele jej podobnych zostało przez ówczesne władze zmuszone do zamknięcia już dużo wcześniej. Między innymi, tak się stało z lokalami prowadzonymi przez: Górską, Łacińskiego, Kordylewicza, Kuznowicza ,Sypniewskiego….

Rozpoczynając naszą wędrówkę w przeszłość hipotetycznie wyobraźmy sobie „konińskiego regionalistę”, jednakże ukierunkowanego nie na uroki miasta, lecz na przybytki smaku, oraz…. Opowiadany powodowany otrzymaną pracą, na jakiś czas opuszcza Konin, stąd pożegnawszy znajomych w „Zagórowiance” postanowił, że na stację kolejową pójdzie nieco okrężną drogą.

Pewny swojego postanowienia raźnym krokiem ruszył ulicą Solną, by na jej „szczycie” skręcić w ulicę Kaliską, a…, a dalej, to miał „już z górki”. Pełen radości z pokonania wzniesienia, nie byłby sobą, żeby nie zajrzeć do „płynopoju” u Marii Drzał. Zaspokoiwszy „browarem” swoje potrzeby powędrował pewnym krokiem, a to celem przywitania się z restauracją „Zacisze”- przez miejscowych pozywaną „po Kurowskim”.

W sekrecie należy dodać, że określenie kojarzące się ze spokojem, wręcz relaksem ów przybytek przybrał nieco na wyrost. Nasz wędrowiec rozgościł się w lokalu i na tą chwilę zrezygnował z „płynów”, bowiem skusiła go woń golonki z kapustą. Uzupełniwszy kalorie, rozejrzał się po sali…, westchnął i ruszył dalej. Tuż za „farą” z wielką satysfakcją zerknął na zabytek w postaci „słupa drogowego”. O ile dla podróżnych, tudzież historyków ów znak stanowił połowę drogi pomiędzy Kaliszem, a Kruszwicą, to dla naszego wędrowca oznaczał, że ma jeszcze połowę drogi do przebycia od niedawno opuszczonego lokalu, do mieszczącej się u wylotu Pl. Wolności restauracji „Europa”.

Pewnym jest, że nie skorzystał z „popasu” w barze mlecznym pozywanym „Ratuszowym”, a to powodem, iż określenie mleczny stało kontrą dla jego zainteresowań, a i jadłodajnia otworzy się dopiero za trzy lata. Podobnie nie uraczył się kawą w kawiarni „Koń” tak szeroko otwierającą swe podwoje w dawnym domu „Strzelca” .

Przed lokalem szumnie nazywanym „Europa” spotkał go dylemat. Cóż począć? Wejść do lokalu po lewo, czy po prawo? Na „lewicy”, co prawda mógł zjeść loda, wypić kieliszek Malagi, koniaku, tudzież winiaku, w zamian po prawo, czekało na niego konsumpcyjne i napojowe eldorado. Co wybrał?

Spuśćmy na ów fakt kurtynę milczenia. Pewnym jest, że opuścił lokal o własnych siłach i dziarsko pomaszerował w kierunku mostu.

Westchnął spoglądając na miejsce po dawnej restauracji Trenklera i nie przewidział, iż od 1966 roku zacznie tutaj funkcjonować kawiarnia „Koliber”. Idąc minął dawny budynek Syndykatu, by kilka kroków dalej przywitać się z barem „Warta”, mającym siedzibę w dawnej restauracji „u Pawlaka”. Na zakąskę wziął korek z sera… no i dorzucił jeszcze śledzika, kolejno wypił… i dziękując, pokłonił się i przez żelazny most maszerował ku stacji kolejowej.

Nieco zmęczony drogą, przy skrzyżowaniu ul. Dworcowej z Poznańską odwiedził knajpę o nazwie „Czarna mańka”. Nasz „emigrant” nie przypuszczał, że za kilka lat jego wędrówka się nieco wydłuży, bowiem na drodze hipotetycznej marszruty staną lokale jak: Klubowa, Megawat, Ekspers, Jubilatka, Marionetka… We wspominanym okresie mógł odwiedzić…, co zresztą uczynił szczycący się „wysokimi stołkami” „Kolorek”, oraz trącającą o exclusive Kolorową… Już na pożegnanie w restauracji dworcowej wypił kufel piwa i „płynnie” odjechał ku swemu przeznaczeniu….

Tadeusz Kowalczykiewicz