Koszmar to, czy rzeczywistość??? Mam nadzieję, że jednak koszmar…, bowiem niedawno śniłem, że ktoś wpadł na pomysł przebudowania zabytkowego domu przy pl. Wolności.

Bieżąc skrótem przez historię należy dodać, że budynek od wieków wtopiony w historię miasta wybudowano w drugiej połowie XVI wieku przez rodzinę Jana Zemełki, późniejszymi właścicielami byli misjonarze, kolejno kupiec Sierawski oraz Walenty Modrzejewski…

Resztę wspomnień o instytucjach mających w budynku swoją siedzibę oraz obywatelach z nimi związanych dopowiemy na podstawie doświadczeń własnych, czy też zasłyszanych.

Zanim przejdziemy do czasów bliższych nas samych, przeczytajmy czego w październikowy dzień 1888 roku dowiedział się czytelnik „Gazety Warszawskiej”:

-„…Miasto nasze szczególniej szczęśliwe jest z tego, że nie brak mu szkół. W szkole elementarnej, która tu jest osobno dla chłopców i dla dziewcząt, uczy się dużo dzieci, tak, że trudno je pomieścić nawet w dość obszernych izbach.

Jest też w Koninie szkoła prywatna cztero – klasowa męska, założona przez zacnych obywateli. Ustanowiono komitet, który miał się nią zająć, poczyniono odezwy do okolicznych obywateli ziemskich, ci przyszli z pomocą pieniężną i w krótkim czasie wszystko, co potrzebne do założenia szkoły. Najwięcej zaś uczynił jeden szlachetny obywatel, ś. p. Modrzejewski.

Zapisał on na ten cel dom piętrowy ze wszystkimi zabudowaniami, tak, że p. Modrzejewski może być uważany za głównego fundatora szkoły. Dom ten jest dość obszerny, położony w rynku. Szkoła mieści się na piętrze, a cały dół jest wynajęty z czego szkoła ma co rok czysty dochód.

Tak ze wspólnych składek założona szkoła jest wielkim dobrodziejstwem dla okolic. Corocznie przyjmuje się tu kilkunastu uczniów, synów niezamożnych rodziców, według rozporządzenia głównego ofiarodawcy Modrzejewskiego. W ostatnich latach są to przeważnie synowie włościańscy, – co niemałą jest pociechą , bo się pokazuje, że i nasi gospodarze wiejscy rozumieją, iż największym i najtwardszym skarbem dla człowieka jest nauka.

W szkole naszej uczą tego samego, co i w gimnazjach rządowych, a przez to młodzieniec chcący się kształcić, gdy skończy konińską szkołę, jeżeli był pilnym i pracowitym, jeżeli odrabiał zawsze sumiennie zadania szkolne, może zdać egzamin do wyższych klas gimnazjum rządowem. Szkoła ta choć niedawno założona(16 lat temu), przyniosła już niemałe korzyści. Niektórzy, co się w niej uczyli, pracują teraz nad zbawieniem bliźnich jako księża, głosząc prawdziwą naukę Jezusa Chrystusa; inni na ławkach uniwersyteckich przygotowują się jeszcze do zajęcia stanowiska, na któremby również z pożytkiem mogli pracować.

Szkoła ta posiada trochę gotowego kapitału, własny dom z zabudowaniami i dochody roczne…” Wymieniony w korespondencji budynek jest wpisany do rejestrów zabytków… zatem skąd te senne obawy? Mawiają, że obrazy ze snu są pewnego rodzaju przepowiednią. Może i tak jest, jednakże ja zdolności do „proroctwa” nie posiadłem, bowiem nic mi się nie śniło, a jakiś barbarus zezwolił, a inny dokonał rozbiórki bes medreszu.

Nie śniłem również, a jednak pojawił się „innowator” z pomysłem przeniesienia słupa drogowego z kościelnego placu. Mało tego… w sennych widzeniach nie wędrowałem z drzewami od dziesiątek lat okalających farę…, ale i w tym wypadku w czyjejś głowie zaświtał osobliwy sposób myślenia.

Podobnie żadnych proroctw sennych nie posiadłem…, a jednak dokonano wielu „sabotaży” na obiektach… wydało się, że już na zawsze wpisanych w krajobraz Konina!!!

W swojej korespondencji sprzed 129 laty „Wojciech z nad Warty” podkreślił: „…Najwięcej zaś uczynił jeden szlachetny obywatel, ś. p. Modrzejewski….” Oby po latach nasi potomkowie nie przeczytali: Najwięcej szkody dla wizerunku oraz dbałości o historyczną wartość miasta wyrządzili – i tu spora… oj… spora lista nazwisk…

Tadeusz Kowalczykiewicz