Jaki był ten nasz Konin 150 lat temu? Zofia Urbanowska w swoich korespondencjach jest szczera do bólu i pisze m.in. tak:

Dokładnej liczby rzemieślników nie znamy, lecz wyroby ich stolarskie, introligatorskie, krawieckie i rymarskie są tak liche, że większą część zmuszeni jesteśmy z innych miast sprowadzać. Jest mała fabryka pojazdów, dająca wyroby dosyć eleganckie z pozoru, ale o ich trwałości nie mieliśmy sposobu się przekonać. Mydlarnia, w której świece sprzedawane są drożej niż w sklepach; browar, kilka restauracji i dwie cukiernie z bardzo lichym pieczywem.

Porządkiem nie możemy się pochwalić. Po błotnistych ulicach swobodnie spaceruje rogate i nierogate bydło; stąd powietrze, w żydowskiej zwłaszcza części miasta, jest cuchnące i trudne do wytrzymania. Tylko rynek stanowi wyjątek pod tym względem.

Jacek Wiśniewski, Księgarnia i antykwariat MAWI w Koninie