Tomasz Kozłowski początkowo planował, że skoczy 50 razy w swoje 50 urodziny. Później doszedł jednak do wniosku, że nie ma na co czekać i postanowił wykonać 48 skoków już teraz. A dlaczego 48? Bo Pan Tomasz ma 48 lat.
Każdy ze skoków dedykowany jest potrzebującym, przy czym Tomasz Kozłowski nie działa samodzielnie. Pozyskuje sponsorów, którzy przekazują pieniądze konkretnej osobie, grupie osób lub organizacji. Sam przekazuje 10 000 złotych na dom dziecka w Bolesławcu, w którym się urodził i zachęca społeczność tego miasta, aby również przyłączyła się do tej akcji. Przy okazji, Pan Tomasz – skacząc od rana – pobił rekord Polski w ilości skoków spadochronowych, który do tej pory wynosił 25 skoków.
Inicjatywa Tomasza Kozłowskiego jest bardzo szlachetna. Osoby, które nie dość, że same chcą pomagać, to jeszcze zachęcają do tego samego innych, są niezwykle cenne dla naszego Świata. Wszyscy o tym wiemy. Powinniśmy sobie natomiast uświadomić jeszcze jedną rzecz. Pomaganie drugiemu człowiekowi lub grupie osób jest czymś, co powinno być normalne. Nie umniejsza to – rzecz jasna – rangi wyczynu ani samej inicjatywy Pana Tomasza. Wręcz przeciwnie. Chciałem tylko napisać, że pomaganie drugiemu człowiekowi w potrzebie – czyli „podawanie mu wędki, a nie ryby” – powinno być czynem zwyczajnym, okraszanym czasem nadzwyczajnym widowiskiem. Dokładnie tak, jak to było w tym przypadku.
Cała impreza odbywała się na lotnisku w Kazimierzu Biskupim. Zbiórka potrwa natomiast do 5 lipca i może ją wesprzeć każdy poprzez stronę internetową polakpomaga.pl/4f48.
Robert Woźniak
Autor jest Doradcą Zarządu Fundacji Głos Koniński ds. Osób Niepełnosprawnych