Książki, poznane we wczesnym okresie naszego życia niczym pieczęć odciskają się na „czystej białej tablicy”, jakim jest nasz dziecięcy umysł. W marcu 2017 roku minęło pięćdziesiąt dziewięć lat, gdy na witrynach konińskich księgarń pojawił się przewodnik autorstwa Zygmunta Pęcherskiego pt. „Konin Słupca Koło”. Dla wielu mieszkańców Konina było to wydarzenie bez precedensu, podobnie i ja chłonąc głos mamy czytającej legendy z owego bedekera oczyma wyobraźni widziałem księcia Leszka polującego na jelenia wśród konińskich puszcz. Truchlałem przed smolarzami próbującymi odrzeć władykę z odzienia. W tubalnym głosie ojca odbijał się tętent dzikich koni – nieświadomych, że ratują życie przyszłemu założycielowi Konina.
Wraz z upływem lat dane z książki stawały się coraz bardziej zrozumiałe, a wiele wiadomości z nich weryfikowałem. Na przemian z bezkrytycznym przytakiwaniem prowadziłem z autorem także i wirtualne dysputy. Pochłonięty losami Nell i Stasia z książki pt. „W pustyni i w puszczy” wręcz obraziłem się na Zygmunta Pęcherskiego. Bowiem tenże wiodąc turystów do ówczesnej wioski Czarków napisał …Jest tu zdrowo i sucho w porównaniu z malarycznie położonym średniowiecznym Koninem… Tłumaczyłem, że moja rodzina od pokoleń żyje w tym malarycznym Koninie i nikt chininy nie musiał używać. Za to wersy z przewodnika opisujące dom pani Essowej …Niektórzy nazywają go szumnie drewnianym Wawelem.… stawały się skutecznym kontrargumentem na „obozowe” przechwałki kolegów z innych miast. Przesadna wiara w zapisy z książki niosła ze sobą również i rozczarowania. Między innymi powodem były słowa z 25 strony przewodnika… Konin wystawia 15 zbrojnych. Jest to liczba duża, skoro Poznań dał ich 60, … Szukałem, rozglądałem się wokół i … „zbrojnych” z Konina nie udało mi się zoczyć.
Zapisy z tego swoistego vademecum służyły konińskiej dzieciarni nie tylko do poszerzenia wiadomości o rodzinnym mieście. Na przykład fragmenty …Ta część miasta nosi nazwę Posoki. Ma ona pochodzić od rozlanej krwi podczas bitwy Łokietka z Krzyżakami… traktowaliśmy jako wspaniałą kanwę do zabawy. Wówczas piaski ścielące się tuż za wodospadem zagradzającym nurt rzeczce Powie stawały się polem bitewnym, a stado bogu ducha winnych owiec zamieniało się w uciekających krzyżackich knechtów. Oj, ta nieskalana komputerami ówczesna dziecięca wyobraźnio!!!
Zauważyłem, że podania Zygmunta Pęcherskiego wpisały się również do kanonu niektórych zachowań. Na przykład wodniacy pamiętali, by podczas biwakowych ognisk nad jeziorem Mikorzyńskim siadać tyłem do wyspy Klary. Powodem, były zapisy o rycerzu …Januszu Białym zyskującym przydomek dzięki srebrnej zbroi, białemu płaszczu i jasnym włosom. …Widać go w księżycowe noce, jak smutny przechadza się nad jeziorem. Widok jego zwiastuje nieszczęście…
Klechty z przewodnika wrosły również w pamięć moich dzieci. Przed laty wędrując Szlakiem Piastowskim znaleźliśmy się we wsi Wrzymowo i latorośle ufne legendzie wykopały niewielki dół. Właśnie w tym miejscu winna(?) się znajdować się siedziba Rzepichy – żony Piasta. Za to skarbów Rzepichy strzegł …czarny Pies, świecący w nocy ślepiami. Gdy ktoś szukając skarbów za dnia wykopuje dół – pies w nocy go zasypuje. Niestety…, wykopany dół na drugi dzień nie został zasypany. Można się tylko domyślać iluż retorycznych figur musiałem użyć by przekonać, że najprawdopodobniej szukały w nieodpowiednim miejscu.
Niedawno moja już bardzo, ale to bardzo dorosła córka zwierzyła się: Wiesz, że ilekroć przejeżdżam przez Skulsk słyszę skomlenie psów z legendy! …Ujrzał wtedy psy skomlące do figury Matki Boskiej. Książę wybudował w tym miejscu kaplicę, dookoła której rozwinęła się osada. Od skomlenia psów przyjęła nazwę Skomlsk, z której później powstała nazwa Skulsk.
Wspominając autora i jego przewodnik w większości przywołałem tylko legendy, bowiem nie miejsce i czas, by spierać się o zawartą w nim „prawdę historyczną”. W wypadku podjęcia takiej dysputy winniśmy pamiętać, iż w chwili wydania był rok 1958, a Zygmunt Pęcherski w słowie wstępnym zastrzegł: Praca ta była prawdziwą „orką na ugorze”. W tych warunkach możliwe jest, że nie wszystkie wiadomości zostały uwzględnione.
Co Zygmunt Pęcherski pominął, co wyolbrzymił, jest w tym momencie najmniej istotnym. Za to niepodważalnym jest fakt, że przewodnik napisał z wielkiej miłości do Konina oraz olbrzymiej chęci jego promowania. Zapewne, z tego powodu Jego „Czucie i wiara silniej mówi do mnie Niż mędrca szkiełko i oko (…)Miej serce i patrzaj w serce”.
Tekt i zdjęcie Tadeusz Kowalczykiewicz