Mawiają, że wiara góry potrafi przenosić…, ufny w ową prawdę dodam, że i człowiek potrafi … przynajmniej „ ułamki’ góry przemieścić w inne miejsce.

W Koninie, podobnie jak innych miastach Polski na użytek „wewnętrzny” funkcjonowały, tudzież nadal są w użyciu nazwy miejsc nieco odbiegające od urzędowych. W grodzie nad Wartą do takich między innymi należały: Borzętowo, Buciary, Chwaliszewo, Krykawka, Piekielnica, Pociejewo, Utrata, Waliszewo etc…etc… Wymienione miana były jednymi z najpopularniejszych, stąd dziś opowiem o miejscu pozywanym „Białą Górą”.

Zbocza szumnie nazywane „górą” opadały łagodnie w kierunku: „drogi na Posokę”, „Traktu Zagórowskiego” ( obie nazwy używane na początku XIX wieku), a od połowy XIX wieku do chwili obecnej ulicy Zagórowskiej.

W momencie przekazu ta część Konina jest już prawie całkowicie zabudowaną, stąd bieli owego piasku trudno dostrzec. Jeszcze do początku lat siedemdziesiątych łanom zboża, budującym domy, oraz wydobywającym piasek przyglądał się wiatrak.

Piasek zalegający stoki „Białej Góry” używano nie tylko do celów budowlanych, bowiem służył również jako materiał dekoracyjny…., tak, tak dekoracyjny. W dniu Święta Zmarłych przed cmentarną bramą stała furmanka z której mierząc szufelkami sprzedawano „bielusieńki” piasek z „Białej Góry” służący do posypywania ścieżek pomiędzy grobami.

Mój tato opowiadał, że będąc pacholęciem także biegał z Utraty po piasek na „Białą Górę”, lecz wówczas biel piasku miała nadać uroczystego charakteru podwórcowi przed świętem Wniebowstąpienia Pańskiego.

Można się zastanowić co ma wspólnego fotogram ulicy Przemysłowej z „Białą Górą”? Zapewniam, że ma!!!

Wiadomym jest, że rozbudowa miasta, zmusiła architektów do wyznaczenia nowych ciągów komunikacyjnych. Skręcając tuż za „żelaznym mostem” w ulicę Przemysłową po prawej oraz lewej stronie dojrzymy dość sporą różnicę terenu.

W 1961 roku urbaniści wytyczając nowy szlak komunikacyjny w kierunku Pątnowa, Ślesina i dalej do Bydgoszczy celem posłania nowego traktu właśnie piaskiem z „Białej Góry” ów teren niwelowali.

Tak więc „góra” czynem człowieka z południowych rubieży na północne przywędrowała… Nie byłbym sobą, gdybym nie dodał, że w czasach mojego dzieciństwa tereny „Białej Góry” stawały się miejscem dla wspaniałych zabaw.

Z gościnności piaszczystych skarp korzystały nie tylko dzieci, bowiem w stromych wyrobiskach gniazda budowały jaskółki. Na terenach „Białej Góry” śmiech dzieci słychać było również zimą. Wówczas pokryte śniegiem zbocza zamieniały się w tory saneczkowe.

W zimowe popołudnia, podczas świątecznych ferii, w kierunku stoków „Białej Góry” swoje śnieżne bolidy ciągnęły dzieci z „osiedli” „Mankowiczów” „Heimatu” „Utraty”, by przy sprzyjających warunkach szusować, aż ku ulicy Stodolnianej.

Tadeusz Kowalczykiewicz