Nie znam etymologii nazwy tej uroczej uliczki . Natomiast wiem, że miano pojawia się już w XVIII wieku. Podczas II Wojny Światowej okupanci przeinaczyli ją na Memel Strasse, a po 1945 roku powróciła do swego statusu.

Jako ciekawostkę można uznać, że jako jedyna w grodzie nad Wartą oparła się wszystkim zmianom dotyczących określenia i trwa „przy swoim” już przeszło dwa wieki. Umownie zatrzymajmy się wspomnieniami dla przykładu w połowie lat pięćdziesiątych i wówczas ze zdziwieniem dowiemy się, że pomimo kilkuset metrów swojej długości administracyjnie do Gwoździarskiej przypisane było tylko pięć domów.

Celem wyjaśnienia, oraz poznania jej historii „oprzyjmy się plecami” o skwer przed ratuszem. Patrząc w głąb ulicy dowiemy się, że zabudowania po jej lewej stronie numerycznie łączą się z domem posadowionym przy ul. Wiosny Ludów.

Podobnie i monumentalna kamienica stojąca przy rogu Wodnej oraz Gwoździarskiej należąca od zarania do rodzin Drzewiecki – Fic posiada numer przypisany do ulicy Wodnej. Także ówczesny skład, w których obecnie mieści się sklep z artykułami umownie nazywanymi chemicznymi numerowano do ulicy Wodnej. Po tak skrótowym wyjaśnieniu powróćmy na miejsce przed ratuszem.

Wówczas kierując wzrok na stojący po prawej stronie budynek pojawi się nazwisko rodowe Opas, rodziny tak bardzo wpisanej w historię Konina. Może przyjdzie czas na cykl pt. Konińskie rody i wówczas do tematu powrócimy. Jedno jest pewne, że rdzenni mieszkańcy o rodzinie pamiętali, a o sklepie spożywczym tam ulokowanym mówili nie inaczej niż „po Opasie”.

W pamięci niżej podpisanego sklep jawi się jako pierwszy w lewobrzeżnej części miasta samoobsługowy. Z rozrzewnieniem wspominam związany z końcem lat sześćdziesiątych innowacyjny wówczas pomysł dotyczący „mleka”.

Otóż mleczarnia dostarczała do sklepów, a także i do domostw mleko w litrowych – szklanych butelkach. Sklep otwierano o szóstej rano, a wielu mieszkańców celem udania się do pracy w kopalni, elektrowni itd. dużo wcześniej spieszyło koło sklepu na przystanek autobusowy. Powodem tego „handlowcy” wpadli na pomysł, by chętny mógł nabyć mleko przed otwarciem sklepu, omijając procedurę kasową. Co nie oznacza, że nabywał mleko za darmo. Po prostu zabierał butelkę z zawartością, a należność wrzucał do zamontowanej przy sklepie puszki. Nie pomnę, czy pomysł zdał egzamin, oraz jak długo trwał?

Tuż za budynkami posadowionym vis, a vis domu Opasa spotkamy znajdującą się do dzisiaj w dobrej kondycji „willę Grandowskiego”, biorącą nazwę od jej właściciela Władysława Grandowskiego. Żona p. Władysława była położną i to dzięki niej wielu Koninian ujrzało światło dzienne.

O ile na parterze rezydowała wymieniona rodzina, to piętro wynajmowano lokatorom. Kolejno za domem Grandowskich znajdowały się zabudowania, w których zamieszkiwało kilka rodzin między innymi familia Tadeusza Rusina.

Mijając ulicę Wodną, o ile po prawej stronie powitał nas ogród, to po lewej stronie mogliśmy spotkać domy z przypisanymi do nich oficynami. Niczym w kalejdoskopie pojawiają się nazwiska, Paruchała, Świniarski, Gilewski….

Przypomniałem sobie, że i tam przez ułamek czasu z rodzicami mieszkał Stanisław Sroczyński – nauczyciel, Dyrektor Domu Hutnika, założyciel miesięcznika Koniniana. Powodem obawy o zanudzenie, stąd nieco wyrywkowe wspomnienia wspierane fotografiami.

Pierwsza dotyczy domu Opasa i jest świadectwem, jak wyglądał dom zanim dokonano jego modernizacji dobudowując piętro. W sposób odwrotny nasuwa się wspomnienie mamy z przełomu lat dwudziestych i trzydziestych, opowiadającej, że Opas, jako jeden z zamożniejszych obywateli grodu w niedzielne południa wystawiał na balkon radio, by mieszkańcy mogli posłuchać dolatującego głosu z „pudła” będącego na ówczesne czasy cudem techniki.

Drugie zdjęcie związane jest z Bogdanem Kozickim rocznik 1926. Opowiadany podczas wizyty w Koninie w 2010 roku z wzruszeniem przygląda się willi, w której spędził 10 najpiękniejszych lat swojego dzieciństwa. Trzecie i czwarte zdjęcie, dotyczy złych czasów, gdy w wyniku kaprysów Warty po Gwoździarskiej od strony ul. Grunwaldzkiej można było pływać.

Dziś, ku mojej radości ulica odbiega wyglądem od opowiadanych czasów. Jednakże znając w części losy rodzin z zatraconego budynku z narożnika Gwoździarskie i Wodnej, jest mi żal, że do tej pory nie uzupełniono tego miejsca żadną „plombą”.

Tadeusz Kowalczykiewicz

Obraz Tomasza Olszewskiego