Zanim przejdę do meritum postawię hipotezę:
Dlaczego, a raczej, co było powodem?

Internat

Pragnąc poznać przyczynę moich deliberowań cofnijmy się wspomnieniem do lat tuż po II Wojnie Światowej, oraz o dwie dekady późniejszych i zoczmy ówczesny krajobraz – jak mawiano „Kaliskiego przedmieścia”. Wędrując pamięcią i wyglądając zza narożnika muru okalającego budynki dawnej „Podoficerskiej Szkoły dla Małoletnich” spotkamy jakże odmienny obraz od dnia dzisiejszego.

Tuż za murem wzrokiem ogarniemy stojące po drugiej stronie stodoły Ganowicza, a nieco powyżej niczym oazę wśród pól budynki Heimatu. Po prawej pokłonimy się zabudowaniom dawnego browaru Bartla, oraz kamienicy Ścińskich. Kolejno wspinając się na wzniesienie, tuż obok wlotu tudzież wylotu obecnej ulicy Armii Krajowej hen… hen…, wśród wszechobecnych pól i sadów zamajaczą nam zabudowania Szpitala Powiatowego, a krajobraz uzupełnią skrzydła wiatraków. Sokole, tudzież młode oko na styku nieba i ziemi zdejmie domy we wsiach: Karsy, Modła, Janowice. Dla mieszkańców z centrum, było to tak daleko, że jak mawiali nawet wrony zawracały bojąc się dalej lecieć… No i dotarłem do sedna swoich wahań, dlaczego ówcześni „młodzieńcy pod wąsem” lub jak kto woli „konińska kawalerka” za cel brała spacery wzdłuż murów dawnych koszar oraz po chodnikach ulicy Solnej? Szukając odpowiedzi skwitowałem, że owe wizyty miały miejsce tylko w okresie roku szkolnego, co jeszcze bardziej zagmatwało moje dociekanie.


Wracając do wspomnień, to pozwolę sobie dodać, że po wojnie komunikacja delikatnie mówiąc kuleje, na podmiejską trzeba będzie czekać do początku lat sześćdziesiątych. Prywatne pojazdy?

Policzmy, jeden…. dwa… trzy i długo… bardzo długo nic. Nie dość, że transportowe kłopoty, to jeszcze kontrą staje „niesforna” młodzież garnąca się do kaganka oświaty. Z tego powodu włodarze podrapali się po głowie i…. w miejscu dawnych koszar ulokowano Szkołę Podstawową przypisaną do numeru 5 oraz internat będący zapleczem dla liceum. Ponieważ ktoś tą młodzież musiał uczyć, stąd w opowiadanym miejscu zorganizowano także mieszkania dla nauczycieli. Przyglądam się zapiskom kwitując, że nauczyciele w odwrotności do uczniów zamieszkałych w okolicach Konina przybyli do grodu z koniem w herbie nieraz z bardzo odległych miast: Gdańsk, Kępno, Zabrze, Poznań….


Zakreślając ramy moich gdybań, należy podkreślić, że w tamtym czasie ulica Kaliska, Solna wręcz kwitła oraz pęczniała urokiem zamieszkałych w internacie dziewcząt. Czyżby wówczas młodzieńcy negowali powiedzenie – za mundurem panny sznurem, zamieniając na: do internatu… ku pannom… spacerem?

Może zamiast rozmawiać na czacie…, przed bursą na nim stawali? Internat i szkoła przetrwała do 1971 roku, a ich miejsce zajął Ośrodek Szkolno – Wychowawczy. Krajobraz opowiadanego miejsca uzupełniły mury domów, a miejsca dawnych pól i sadów poprzecinały ulice.

Czy jest mi widoku tamtych terenów żal? Nie… to już było i se ne vrati, a ku mojej dumie miasto przodków się rozrasta… jednakże w sekrecie często nucę: Gdzie dziewczyny z tamtych lat… gdzie te Kwiaty…

Tadeusz Kowalczykiewicz