Pozwolę sobie przedstawić: hr. Edward Raczyński herbu Raczyński (ur. 2 kwietnia 1786 w Poznaniu, zm. 20 stycznia 1845 w Zaniemyślu – ziemianin wielkopolski, wnuk starosty wielkopolskiego, Kazimierza, brat Anastazego.

Co ma wspólnego z Koninem?

Zapewniam, że ma, o czym postaram się opowiedzieć.

W latach sześćdziesiątych w Polskim Radiu nadawano cykliczną audycję pt. Z Kolbergiem po kraju. W tym roku… podczas wakacyjnych wojaży – dzięki uprzejmości Synowej oraz Syna mogłem spędzić urocze chwile w Rogalinie – posiadłości Raczyńskich.

Z tego powodu niczym bumerang powróciły wspomnienia z lat „dawnych”, a na użytek własny nazwałem je wędrówkami nie z Kolbergiem, lecz z Raczyńskim po kraju. Radość wynikała z faktu, że miałem możliwość przeglądać publikację hr. Edwarda Raczyńskiego pt. Wspomnienia Wielkopolski, tj. Województw Poznańskiego, Kaliskiego i Gnieźnieńskiego.

W jednym z rozdziałów poznałem obraz Konina przedstawiony oczyma autora w 1843 roku. Nadmieniając, że pisownia jest oryginalną zachęcam do jej przeczytania: – „…Etymologia może nie prawdziwa, ale do wiary poniekąd podobna, wywodzi nazwisko Konin od konia, od szlachetnego tego zwierza, na którym dzielni nasi przodkowie z odległych ziem, na brzegi Wisły i Warty się przesiedlili, od konia towarzysza prac ich rolniczych i wojennego zawodu.

Etymologią tego nazwiska popiera położenie Konina nad brzegami Warty, wśród łąk nieprzejrzanych, a do hodowania koni bardzo sposobnych. Na tych to łąkach przodkowie nasi Lechici liczne stadniny utrzymywali, a kilka chat, dla schronienia stróżów owych stadnin sklecone, są może początkiem dzisiejszego miasta. Jakażkolwiek przecież być może etymologia nazwiska Konina, już samo to nazwisko dowodzi, że rzeczone miasto jest zakładem Lechickiego plemienia. W XII wieku Konin niezawodnie już istniał i za panowania Bolesława Krzywoustego wraz z Kaliszem i Kruszwicą należał do wielkorządztwa Piotra Duńczyka, w ówczesnej historyi naszej głośnego….

….Począwszy od XII w , milczą przez długi czas dzieje krajowe o Koninie. Miejsce to wówczas zapewne mało znaczące przez samo położenie swoje wśród nie przejrzanych knieji nadwarciańskich nie należało do teatru głośniejszych wydarzeń w kraju naszym…..

W XIV wieku oręż zakonu Krzyżaków między wieloma innymi miastami Wielkopolskimi dosiągł i Konina i zniszczył go ogniem łupiestwem i rozbojem…

… W roku 1628 wszczęło się w Koninie morowe powietrze. Unikając zarazy przeniesiono akta grodzkie z miasta do dworu wsi Policka; lecz gdy w kilka miesięcy potem zaraza ustała. Rzeczy do dawnego powróciły porządku. W roku następnym z tejże co pierwej przyczyny, akta grodzkie przeniesione zostały najprzód do młyna miejskiego zwanego Kaszuba, a stąd do wsi Bielawy. W trzyletniej tej zarazie, wymarła większa część ludności Konina, akta przecież miejscowe nie wymieniają liczby ofiar zarazy. …

….Miasto Konin po wojnie szwedzkiej, jeszcze nie odetchnęło, gdy w roku 1662 w puste mury jego powietrze morowe znów się wkradło na próżno tą zarazą szukając licznych ofiar, ludność bowiem Konina w tem czasie mało co nad 200 dusz wynosiła. Akta grodzkie przeniesiono wtenczas do pobliskiej wsi Wilkowa….

… Konin nigdy wielkim nie był. W roku 1458. Na sejmiku srzedzkim, gdy na miasta królewskie, duchowne i szlacheckie rozłożono dostawę ludzi pieszych na wyprawę przeciwko Krzyżakom, przypadło na Konin ludzi zbrojnych 15, gdy tym czasem Szroda i Slupca, dziś miasteczka o wiele mniejsze od Konina dostawiły ich po dwudziestu….” Tyle fragmentów z przekazu hr. Raczyńskiego o Koninie. Równolegle z emocjami towarzyszącymi podczas „wertowania” tego woluminu, wyciągnąłem dwa wnioski. We fragmencie opowiadającym o „dostawieniu” pieszych na wyprawę przeciw Krzyżakom, autor kwituje, że ” Konin nigdy wielkim nie był”.

Obecnie w 174 lata po przelaniu na papier historii widzianej oczyma hr. Raczyńskiego targa mną niepokój, że Konin po wyczerpaniu zasobów węgla, a powodem braku nowych kierunków dla jego rozwoju znów może stać się małym.

Drugi wniosek łączy się z myślą, że niezależnie od posiadanego wieku drzemie w nas naiwność myślenia dziecka. Dzięki zapisom sprzed lat wróciły wspomnienia z dzieciństwa. Podczas modernizacji ulicy Niecałej, podobnie prowadzonych w 1966 roku na pl. Zamkowym wykopalisk również i my dzielnie w „pracach” uczestniczyliśmy.

Jakaż towarzyszyła nam wówczas nadzieja przy prowadzeniu „niezależnych wykopalisk”, że natrafimy na miecz, tudzież „fragment” z oręża ówczesnych wojów.

Podobnie i dziś…, gdy już siwizna pokryła włosy znów odezwała się naiwność postrzegania dziecka. Pomimo pełnej świadomości, że opisywane miejsca przez hr. Raczyńskiego przeniesienia ksiąg grodzkich są już zatarte przez czas, nadal bym tam pojechał i szukał… , a nuż jakowy szpargał się jeszcze ostał….

Tadeusz Kowalczykiewicz