Ktoś go nazwie nieproszonym gościem, inny używając słownictwa wojskowego określi obecny stan, że wróg przekroczył przedpola Konina i wkroczył do miasta…
Codziennie mógłbym teraz pisać posty typu: pojawił się tu, pojawił się tam, 3 pracowników na kwarantannie, klasa korzysta z nauczania zdalnego, 25 osób na kwarantannie i tylko zmieniać fotki danego obiektu. Na początku nas to szokuje, jeszcze bardziej, gdy dotyczy miejsca pracy osób nam bliskich lub placówki oświatowej, gdzie uczęszczają nasze dzieci. Z czasem gdy liczba tych placówek zacznie rosnąć, a że będzie rosnąć to każdy wie, to jakoś nam to spowszednieje. Pamiętam jak na początku pandemii zaczynaliśmy od kilku przypadków dziennie, potem kilkadziesiąt, większość z nas śledziła wtedy z uwagą dzienne wzrosty wykrytych zakażeń, niedawno było około tysiąca dziennie, obecnie przekroczyliśmy już dwa tysiące nowych przypadków dziennie i musimy funkcjonować w tej rzeczywistości.
Społeczeństwo jest jak zwykle podzielone, cześć strzela dziwaczne uśmieszki w komentarzach o wzroście zakażeń, inni chcą organizować protesty i odwoływac pandemię, jeszcze inni są mocno przestraszeni i zdezorientowani, są zwolennicy noszenia maseczek i oczywiście kontrujący porównujący je do psich kagańców…
„Jak żyć panie premierze” użyjmy słynnego zapytania pana od papryki…
Tu pojawią się znów różne rady, jedni chcą ponownego lockdownu, ale nawet dzieci wiedzą, że nas na niego nie stać, ich przeciwnicy chcą normalnie żyć i nie chcą żadnych ograniczeń i zakazów, każda z opcji oczywiście powołuje się na swoje autorytety.
Co na to szary Kowalski, czy umiemy jeszcze ze sobą rozmawiać o pandemii, czy też jest to już temat niebezpieczny jak polityka czy religia i można stracić dobrego znajomego?
Niektórzy mają kiepskie poczucie humoru i żartują, że koronawirusa stworzyły instytucje wypłacające emerytury, bo średnia długość życia uprawnionych do świadczeń zaczęła zbyt szybko rosnąć.
Wielu z nas pamięta jak na początku pandemii nasi posłowie i senatorowie otrzymali pakiety ochrony osobistej i wszyscy paradowali w maseczkach, dziś gdy kwietniowe dzienne przyrosty nowych zachorowań są smieszną igraszką i idą w tysiące to większość z nich nie stosuje już maseczek, zalecają je tylko pozostałej części społeczeństwa i tu znów niestety sprawdza się stwierdzenie, że ryba zawsze psuje się od głowy.
Mnie osobiście bardzo martwi fakt coraz większej liczby hospitalizowanych pacjentów i przeciążenia szpitali zakaźnych w większych miastach, boję się, że za chwilę może dojść do przeciążenia całego systemu opieki zdrowotnej w naszym kraju. Nie jestem ekspertem, ale moim skromnym zdaniem prawdziwa jazda zacznie się w ciągu najblizszych dwóch tygodni i pokaże jak na prawdę jesteśmy przygotowani do walki z pandemią koronawirusa.
Zadbajmy o siebie, o swoje zdrowie, o właściwą kondycję fizyczną i psychiczną, o właściwą dietę wzbogacając ją o kiszonki, naturalne jogurty i maślankę, suplementujmy wit. D3, wit. C i mikroelementy jak selen czy cynk i bądźmy dobrej myśli, że kiedyś się to skończy i będzie znów normalnie…
Jakie jest Wasze zdanie, jak sobie radzicie?
Tomek Biedziak