Czytając przedwojenny Głos Koniński naszą uwagę zwróciliśmy na artykuł „Złośliwa krytyka”.

Jest to doskonały przykład, w jaki sposób można bronić się przed tendencyjnymi, zdaniem krytykowanych artykułami prasowymi.

W 10 numerze „Głosu Konińskiego” został umieszczony artykuł p.t. „Ż życia naszego Strażactwa”.

Anonimowy autor, który nie ma odwagi podpisać się pod artykułem, krytykuje Działalność Konińskiej Straży Ogniowej. Nie mając najmniejszego zamiaru wchodzić w polemikę z Szanownym krytykiem, musimy przedewszystkiem wyjaśnić społeczeństwu tutejszemu, że Straż nasza, dnia 20 lutego była alarmowana do pożaru w Żychlinie, co mogą zaświadczyć mieszkańcy ulicy Kolskiej, lecz zebrani z tamtej dzielnicy miasta strażacy do pożaru nie wyjechali z braku koni.

Szanowny autor jak widać z artykułu, pragnie zainteresować się pożarnictwem naszym, szkoda że wiadomości o działalności i warunkach, w jakich pracuje nasza Straż, czerpie od przygodnie spotkanych na ulicy nieznanych nam ludzi, zamiast dowiedzieć się źródła w Dowództwie Straży.

Otóż Szanowny krytyku, żebyś ty wiedział w jakich warunkach pracujemy, to byś w krytyce swej był nieco oględniejszy.

Nie posiadamy własnej siedziby, ani podwórka, o zdobycie której od wielu lat się dopominamy, koni w celu wyjazdu poza miasto nie dostajemy, o ile pożar wybuchnie w mieście, to narzędzia ratownicze jak to miało miejsce przenosimy na własnych barkach, gdyż właściciele koni w tych momentach nie są zbyt gorliwi, a trudno żądać by Strażacy kilka kilometrów poza miasto również przenosili narzędzia lub zaprzęgli się do wozów. A dlaczego tak jest ? bo za dużo mamy krytyków, a za mało ludzi do pracy i ofiarności. Przyznajemy, że są braki w naszej Straży, lecz jest to nie nasza wina, robimy wszystko co jest w naszej mocy, dajemy swą bezinteresowną pracę, lecz pomoc materialna nie od nas zależy.

Chcąc te braki usunąć nie należy ukrywać się pod anonimowymi artykułami. Lecz wstąpić w nasze szeregi, zakasać rękawy i wziąć się do pracy.

Krytyka zawsze jest pożądana, lecz krytyka rozumna, któryby nauczała i zachęcała do dalszej pracy, a nie rzucała kłady pod nogi.

Nie przypuszczamy aby autor wspomnianego artykułu wiedząc dlaczego nie wyjechała do pożaru Straż Staromiejska, nie znał powodów dla których nie wyjechała Straż miejscowa, dlatego też śmiemy przypuszczać, że krytyka naszej Straży jest tendencyjna.

Co zaś do bajeczki o spotkanym robotniku, który opowiada o wódce i użala się, że nie przyjęto go do Straży dlatego, że jest robotnikiem, a nie rzemieślnikiem oświadczamy, że w szeregi swe zawsze przyjmujemy uczciwych i chętnych do pracy ludzi bez względu na jego zawód i położenie społeczne.

W końcu musimy zaspokoić ciekawość Szanownego Autora, który chce wiedzieć co myśli Zarząd i Dowództwo Straży. Otóż szanowny Autorze, myślimy jakby się uwolnić od podobnych do Niego krytyków, którzy nie tylko nic nie robią dla Społeczeństwa, lecz zniechęcają innych do pracy.

Dowództwo Straży Konińskiej

Głos Koniński nr 12 Sobota 24 marca 1928

… co tak wzburzyło dzielnych Strażaków, cofnijmy się o dwa numery Głosu Konińskiego.

Z życia naszego strażactwa (fragment)20 lutego (1928) o godz, 19- tej we wsi Rzychlin gm. Stare Miasto wybuchł pożar w zamkniętej stodole, należącej do Kaczorowskiego Józefa. (…) Jakkolwiek Żychlin oddalony jest od Konina o 3 kilometry, jednak Straż Konińska, swym zwyczajem pozostała bezczynną.

Ba ! nawet nie podniosła alarmu, pomimo ogromnej łuny, jaka widniała nad miastem. Zapytujemy przeto Dowództwo Straży i Zarząd tajże – co to znaczy ? Czy straż nasza istniejąca blisko 60 lat, już wyczerpała swoją żywotność ?Niżej zamieszczona uwaga jednego z robotników rzuca nam pewne światło na stosunki panujące w tutejszej Straży.

Robotnik, ów zapytany czy straż wyruszyła do pożaru (a była to godzina 20) – odpowiedział:„proszę pana, gdyby obok remizy ustawić dwie skrzynie z wódką, to ręczę panu, że alarm byłby momentalny i zbiórka strażaków nastąpiłaby w 3 minuty, ale jeżeli chodzi o wyjazd do pożaru i to do pożaru oddalonego o 3 kilometry to dl naszych strażaków rzecz nie do pomyślenia, a cóż dopiero mówić o wykonaniu. Widząc upadek naszej straży my robotnicy zgłosiliśmy się, prosząc o przyjecie nas szeregi straży, aby ją ożywić, to nam odpowiedziano, że w straży mogą służyć tylko rzemieślnicy a nie robotnicy.

Przypuszczamy, że uwaga owego robotnika może jest cokolwiek złośliwa, jednak ze smutkiem należy stwierdzić, że dowództwo niezbyt jest wrażliwe na szczytne hasła – pomocy bliźnim. Nie było bowiem ani alarmu, ani też wyjazdu do pożaru.

Głos Koniński nr 10 Sobota 17 marca 1928

W ten sposób, gazeta stałą się forum wymiany poglądu na sprawę. Dzisiaj mamy internet gdzie na łamach portali rzadko, ale bywa w którym czasem krytyka rozumna, która naucza i zachęca do dalszej pracy, a nie rzuca kłady pod nogi.

Dariusz Wilczewski