Ciepły wiatr odsunął zimę na wschód, stąd my powspominajmy…, lecz nie o lodach skuwających Wartę. Będzie to retrospekcja o zamrożonej mieszaninie: śmietany, mleka, jajek oraz cukru – dodatkowo wzbogaconej związkami aromatycznymi, a dotyczyć lat sześćdziesiątych oraz początku siedemdziesiątych: Zanim w sklepach „Społem” oraz „MHD” pojawiły się lody „Bambino”, czy też „Calipso” jednym z punktów sprzedaży mrożącego przysmaku była kawiarnia „Europa”. Lokal umiejscowiony drzwi w drzwi z restauracją o tożsamej nazwie umożliwiał odwiedzanie kafejki również dzieciom. Na początku lat sześćdziesiątych, nad lody z kawiarni „Europa” wielu Koninian przedkładało przysmaki proponowane przez wirtuozów cukiernictwa panów Henryka Dominiaka z lodziarni przy ul. Wiosny Ludów 11, czy Władysława Zwolińskiego przy ul. Kramowej 2. W czasach letniej kanikuły, na targowicy przy ulicy Wodnej… z przemyślnie umieszczoną na przyczepie motoru „budą” – wyczekiwany przez dzieciarnię pojawiał się sprzedawca lodów.

W połowie lat sześćdziesiątych w Koninie doszło do „lodowej rewolucji”, bowiem na „Przedmieściu Garncarskim” kawiarnię o nazwie „Kopciuszek” otworzył pan Ryszard Kral. Dzięki temu wydarzeniu lody stały się dostępne przez cały rok. Z doświadczenia wiemy, że konkurencja nie śpi, dlatego w niewielkim czasie od powyżej wspomnianego faktu w uliczce o wdzięcznej nazwie „Kramowa” otwarto lodziarnię „Ptyś”. Dla starszego pokolenia jest wiadomym, że ptyś to nie tylko ciastko, ale również partner gąski Balbinki – pierwszoplanowej postaci ówczesnych dobranocek. Co prawda pod koniec lat sześćdziesiątych w grodzie z koniem w herbie szczególną uwagę skupiała na sobie osoba o imieniu Balbina, ale opowiadania o tej postaci winny być dostępne dopiero po godzinie dwudziestej trzeciej. Zapewne z pobudek ideologicznych kroku prywatnej inicjatywie próbował dorównać handel państwowy, stąd i w barze mlecznym pozywanym „Ratuszowy”, zaczęto serwować lody, a sekundująca temu wydarzeniu kawiarnia „Koliber” również do swojego menu dopisała lody. Szklane naczynia będące podstawą kawiarnianego serwisu wypełniały dzielone na porcje lody „Casate” – dotychczas sprzedawane wyłącznie w sklepach ze słodyczami. Pod koniec lat sześćdziesiątych niczym grzyby po deszczu zaczęły wyrastać punkty sprzedaży mrożonych przysmaków. Stąd przy ul. Wiosny Ludów pojawiła się cukiernia „Kaliszanka”, a po zmianie szaty architektonicznej „Domu Rzemiosła” do jednego z wyremontowanych lokali swoją lodziarnię z „Przedmieścia Garncarskiego” przeniósł Ryszard Kral – „późniejszy” Maciejewski.

Kiedy włoski producent automatów do produkcji lodów i ich bezpośredniej sprzedaży przebojem wkroczył na polski rynek również i w Koninie się owe „machiny” pojawiły. Lody w języku potocznym przyjęły nazwę firmy „Carpigiani”.

Od tego momentu w Koninie powiało „światem”… Stąd rówieśnicy powróciwszy z obozowo – kolonijnych wojaży przestawali imponować opowiadaniami o niebotycznym smaku serwowanych tam lodów. Podobnie niedawny bywalec nad bałtyckich plaż już nie wzbudzał zainteresowania tamtejszym sloganem reklamowym: Lody…, lody…. „Mewa” na śmietanie, kto poliże temu… Ile prawdy zawierał ów slogan pozostawiam do dalszych rozważań przez Czytelników.

Tadeusz Kowalczykiewicz