Wiosna…!!! Wiosna wręcz kipi rozbuchaną zielenią, zatem wspomożony wspomnieniami zajrzałem na ulice Konina z lat… oj..oj… już bardzo odległych.

Podobno podsłuchiwać nie należy, ba wręcz brzydko tak czynić… jednakże rozmowa dwóch jejmościanek odbywała się w dość osobliwy sposób, stąd nie podsłuchiwać, lecz wszem i wobec usłyszeć było można: Złociutka kuknij, jak się ta nasza Zdzicha z rana odsztafirowała. Widać wczora rezurkę odwiedziła, bo ufiokowana dycht miss polonia.

Zdaje się…, no…, pewne, że chnę na kudły jej położyli, stąd kolorem odmienne, a i przy tym kalafla ganc inna. Kochaniutka, toć i kiecka cheba nowa… ale ino milutka rzuć okiem na trzewiki!!!

Oj Serdeńko, takich, to na taszy sobie nie sprawisz…, zatem barzej musiała je lajsnąć od Fryzińskiego, Rajskiego, abo Tomaszewskiego… no…, no…, to się heksa nieźle pokosztowała, rozmarzyła się interlokutorka.

I mnie się tak zdaje…, o… idzie też jej stary… i łon się klajdnął, bo ancug na gnyk oblekł… i jeszcze bindkę uwiązał…, pewnie sprawę gdzieś razem mają….?

Wczera… pod wieczór, jak wracał z roboty, to mówię ci, wyglądał pożal się Boże…! Na głowie kukuryku i ganc upypłany, zdaje się, że tyż i nałojony…, a dziś wyglancowany niczym pastą od Globina.

Nima, co godać, on łożgol, a ona gidyja, pasują do siebie jak ulał… Opowiadani zbliżyli się do budujących uwagi i wymieniając ukłony mieli zamiar iść dalej, gdy jedna z kumoszek niby mimochodem zapytała: dokąd tak spieszno somsiedzi?

Ano z rańca na targ idziemy – zdawkowo odpowiedzieli indagowani i ruszyli się w kierunku ulicy Wodnej. Widziała pani gamuły jedne, pewnie po redyske, abo galarepe idom? Wyrychtowali się jak kokoty i chodu na targ…, toć się im w głowach pokiełbasiło, a i pewne zdrowo szajba odbiła.

Oj ..nie mów tak kochaniutka… widać stary Zdzichy mimo, że na wygląd gamuła, to musi dobrze chapać i trafne bejmy na fusze łapać, to se uszporali – z odrobiną zazdrości ripostowała druga.

Ano musi…, styndy i ona dobrze stoi …, bowiem latosi nową Franię z wyżymaczką przywieźli…, a nie bydzie, jak łońskiego roku elektroluks…

Ady idź złociutka, ty to musi masz dobre oko, że tak rychtyg wszystko zoczysz i klejdry, a potym blubry roznosisz – rzekła podirytowana usłyszanym „dobrobytem” rozmówczyni.

Ja nie kletuśnica jestem i powodem tego klamkować się nie muszę, a co ja za to moge, że okna stołowego wyglądają na rynek, a nie tak, jak twoje na podwórzec, stąd przez lufcik coś, niecoś szpekne – nie bez wyższości „lokalowych” odparła druga.

Panie, nieco na siebie naburmuszone fyrały do swoich statków, stąd i ja w te dyrdy powróciłem do realiów. Niby nie było Internetu, Fb., Twittera…, a jednak czat i hejt – czytaj szpycowanie na winklu kwitło w najlepsze.

Tadeusz Kowalczykiewicz

fot. Fotopolska.eu