Przed laty członkowie zespołu „Trubadurzy” w słowach piosenki powątpiewali: Cóż wiemy o miłości mając szesnaście lat…

Nieco zmieniając formę zapytam: – cóż, oprócz tego, że „stoi”, wiemy o konińskim ratuszu. Niestety nie zachowała się lub przynajmniej niżej podpisanemu nie jest wiadomym o dokładnej dacie rozpoczęcia budowy obecnego ratusza. Natomiast opoką jest fakt, że Konin – podobnie jak wiele innych polskich miast został założony na tzw. prawie niemieckim.

Z tej przyczyny od zarania grodu „dom włodarzy” znajdował się w centralnej części miasta, mówiąc wprost na pl. Wolności i dopiero wokół niego kwitła zabudowa miejska. Budynek poprzez wieki nie oparł się kolejom losu i został kilkukrotnie doprowadzany do ruiny. Po jednej z pożóg zrodziły się plany, by „ratusz” przenieść do kamienicy Zemełki.

Bieżąc skrótem poprzez meandry historii dowiemy się, że na przełomie XIX i XX wieku postanowiono siedzibę burmistrza posadowić przy zbiegu ulicy Królewskiej – Trzeciego Maja, oraz Nowej – Wiosny Ludu. Jednakże nie o historii budowli, lecz o zawodnej w szczegółach ludzkiej pamięci pragnę gdybać. Często jest tak, że dany obraz zapisujemy w zwojach umysłu utwierdzając się w przekonaniu odnośnie gabarytów, miejsca, pomijając lub zatracając w pamięci detale. Przed laty przy jednej z retrospekcji prowadzonych z siostrą cioteczną Jadwigą Sanigórską – Szymczak nawiązywaliśmy myślą i do ratusza oraz wieży zegarowej.

Podczas wędrówki w odległe lata Jadzia zwykła przywoływać wydarzenia z września 1939 roku nadmieniając, że i nasz dziadek wraz z innymi zakładnikami został wówczas osadzony w ratuszowym areszcie. Spośród nich okupanci „wybrali” Aleksandra Kurowskiego i z Mordche Słodkim rozstrzelali na pl. Wolności. Wspomnienia z czasów, gdy miała trzynaście lat zwykła reasumować: – na szczęście dziadek powrócił, a ratusz w niezmienionej postaci tkwi nadal. Wówczas podpowiedziałem, że nie jest tak, jak myślimy, bowiem dokonałem kwerendy, z której wynika, że siedziba władz Konina, podobnie i miejsce wokół niej ulegało modernizacji.

Również podstawą dla dociekań odnośnie zmian architektonicznych stało się jedno z opowiadań Mamy o rodzicielce koleżanki – urzędniczce ratusza. Wspominała, że odwiedzały z psiapsiółką biuro mamy, a pamięta, że znajdowało się po prawej stronie od bocznego wejścia. O radości dziecka z możliwości wejścia do ratusza, w tym zoczenia pięknego stylem biurka, oraz nobliwości urzędu nie wspomnę… Wówczas pełen niewiedzy uznawałem określenie „boczne wejście” za lapsus słowny…

Podobnie nie zachowała się dokumentacja, stąd można się tylko domyślać, że wieżę zegarową dobudowano wraz ze sprowadzeniem w 1833 roku zegara z Lądu. Z dokumentów oraz zachowanych zdjęć wynika, że galerię z czasomierzem, podobnie i plac przed ratuszem modernizowano, podobnie zmieniono i usytuowanie wejść do siedziby władz miasta, stąd ówczesne u Mamy „boczne” obecnie stało się głównym.

Celem wspomożenia pamięci zachęcam do zerknięcia na fotogramy przedstawiające zmieniające się w detalach „oblicze” ratusza oraz jego otoczenie.

Tadeusz Kowalczykiewicz