Śmiem twierdzić, że w budowaniu obrazu miejsca w którym przyszło nam żyć wielki wpływ mają przeżyte epizody, oraz związane z nimi okoliczności. Niekiedy stały to zdarzenia drobne, w wielu wypadkach śmieszne, a – oby tych było jak w najmniejszej ilości doznania tragiczne.

Podczas pobytu na zamku w Kórniku miałem okazję zapoznać się z listami pisanymi przez Tytusa Działyńskiego do swojej ukochanej żony – Gryzeldy ,Celestyny Zamoyskiej. Najczęściej tytułował je „Droga Soku”, a jeden z nich oprócz wspaniałej narracji wzbudził we mnie szczególne zainteresowanie ponieważ znajduje się tam epizod związany z jego pobytem w Koninie.

Podczas przeglądania pamiętników najbardziej znanego w Polsce szewca – Jana Kilińskiego natrafiłem również na epizod związany z miastem z koniem w herbie. Aresztowany przez Prusaków w Poznaniu i następnie wydany Rosjanom został wieziony kibitką poprzez Konin do Warszawy, stąd w swoich pamiętnikach wspomina iż spędził tu noc.

Przywołałem dwa, jakże skrajnie odmienne od siebie zdarzenia.

Niedawno urocza mieszkanka Konina – pani Małgorzata Bryl zadała pytanie na temat nazwy dawnego hotelu przy ulicy Słowackiego. Odpowiedziałem na ile potrafiłem, jednakże pamięć w sposób natychmiastowy przywołała epizody związane z hotelem. Dwa z nich pozwolę sobie przytoczyć.

W momencie nadejścia fali Big Beatu, również Konin znalazł się na trasie koncertowej zespołów Niebiesko – Czarnych, czy Czerwono – Czarnych. Muzycy występujący na scenie ówczesnego „Domu Kultury” przy ulicy 3 Maja – patrz dawna siedziba „Strzelca”, a obecnie „Szkoła Muzyczna” zwykle noc poprzedzającą lub po koncercie spędzali w hotelu „Miejskim” przy ulicy Słowackiego2.

Z tego powodu młodzieńcy – bowiem trudno było ich nazwać fanami zamieszkali przy podwórku obok mogli dzielnie sekundować artystom zasiedlającym hotelowe pokoje. Podczas jednego z wieczorów mój kolega otrzymał od Andrzeja Nebeskiego pałeczki perkusyjne. Że co? Że jedna była pęknięta? Czy to ważne?

Liczył się fakt iż podarunek wręczył – w naszym ówczesnym wyobrażeniu najlepszy perkusista świata. Innym razem gdy pomagaliśmy wnosić sceniczne stroje Karin Stanek, a jeden z towarzyszących zdarzeniu miejscowych „gentlemanów” zadał Karin pytanie: Dlaczego wiecznie nosisz spodnie? Bo mam krzywe nogi – ripostowała nazbyt dociekliwemu mieszańcowi grodu nad Wartą piosenkarka. W danym momencie były to na pozór drobne epizody, natomiast po latach stały się cegłami w budowaniu opowiadań o życiu oraz charakterze ówczesnych mieszkańców naszego miasta.

Tadeusz Kowalczykiewicz