Wilków – czyli historia o konieczności przyswajania języków obcych. Działo się na długo przed zanim komes Piotr „Słup Drogowy” w Koninie osadził, a zdarzyło w czasach, gdy mający pieczę nad karawaną rzymskich kupców centurion Jantarus drogę zmylił.

Zamiast jak dotychczas iść brzegiem, aż do ujścia rzeczki zwanej Pokrzywnicą powędrował nieco dalej na wschód. W ten sposób trafił na wzgórze, które w obecnych czasach ulica Europejska przecina.

Zmierzchało już, stąd podróżni strudzeni drogą zatrzymali się na postój. Następnego dnia centurion wyszedł przed namiot, by jak zawsze po nocy lustracji obozu dokonać. Spojrzał ów niestrudzony żołnierz na ciągnącą się od wschodu ku zachodowi skąpaną w słońcu oraz zieleni pradolinę i oniemiał. Zauroczony cudami natury w milczeniu je podziwiał. Chłonął wzrokiem roje ptactwa z krzykiem zrywające się do lotu… ze znawstwem zerkał na pasące się tabuny dzikich koni i wiodąc za nimi wzrokiem na północnym zachodzie dostrzegł gród strzegący przeprawy przez Wartę Setidawą zwany.

Uśmiechnął się bowiem teraz zrozumiał jaki błąd popełnił i stąd drogi nadłożył. Z wrogością skwitował obecność zakrywającej północny horyzont puszczy kazimierskiej, bowiem był tu już trzy razy, lecz bał się jej i nigdy w nią nie zapuszczał. Pamiętał, że drzewiej przeprawiwszy się na drugi brzeg wartkiej rzeki, kolejno w górę szedł i dotarł do ujścia Goplenicy.

Wspominał, jak wędrując odwrotnie do jej biegu…, omijając jeziora, bagniska doszedł do królowej polskich rzek, a dalej to już wodą… hen ku Bałtykowi po upragniony bursztyn popłynął. Wzrokiem układał plan, gdy tak zadumanego zastali kupcy. Zapytany o powód zatroskania – odpowiedział, że po powrocie do Rzymu podpowie Senatowi, by na tutejszych willach – bowiem tak nazywano domy wraz z otaczającym je ogrodem, nowych włodarzy osadzić.

Orszak ruszył w dalszą drogę pełen nieświadomości, że od wczoraj każdy ich ruch bacznie obserwowali tutejsi mieszkańcy. Skryci za gęstwinami dziwowali się przybyszom, a w szczególności strojnym szatom, błyszczącym zbrojom oraz dziwnej mowie. Co prawda był wśród nich jeden, który jako pacholę towarzyszył ojcu gdy ten podobnym wędrowcom wiodąc ich ku Gopłu za przewodnika służył, stąd co dziesiąte z ich mowy rozumiał.

Z tego powodu pytali go: Jakich to willów ów przybysz chce nam zostawić? Ej kumotrze źle dosłyszałeś. Nie willów, ale wilków następnym razem nam przywiozą – objaśniał. A na cóż nam rzymskie – dziwowali się pozostali, gdy z naszymi w zimowy czas kłopoty, oraz zatroskanie jest wielkie?!!!

Tak oto wilk(ów) niezrozumienie oraz obawę w ich głowach zasiał i stąd miejsce spotkania Wilków zaczęli pozywać.

Tadeusz Kowalczykiewicz

foto. amber.com.pl