Celem znalezienia danych o układanym „bruku” na ulicach Konina w dwudziestoleciu międzywojennym, przeglądałem protokoły Rady Miasta Konina. W związku z obecnymi wyborami niczym w tanecznym korowodzie ukazywały się nazwiska ówczesnych rajców grodu z koniem w herbie.

Czy to z opowiadań przodków, tudzież kwerend, wszystkie nazwiska rajców bez pomyłki mogę przypisać do danej profesji, miejsca zamieszkania etc… etc… Natomiast przy zestawieniu listy obecnych kandydatów do Rady Miasta towarzyszyły słowa piosenki z kabaretu „Tey”- „Najlepiej nam było przed wojną….” Dlaczego? Otóż radni dwudziestolecia międzywojennego ze względu na liczbę ludności Konina, byli znani przez „wszystkich”, podobnie i oni „wszystkich” znali. Obecnie ze względu na zasobność osobową grodu z koniem w herbie na listach wyborczych do Rady Miasta pojawiło się multum person dla kreślącego słowa kompletnie „nieznanych”. I bardzo dobrze, ponieważ to świadczy o wielkim zainteresowaniu i angażowaniu się kandydatów w przyszłość Konina.

Na straganie w dzień targowy. Takie słyszy się rozmowy. – opisywał Jan Brzechwa, zatem i ja uzależniony od czasowych zasobów( a mówią, że emeryt ma go pod dostatkiem) pozwoliłem sobie w kilku spotkaniach – niekiedy przypadkowych, uczestniczyć. Ponieważ na nich od obecnych na spotkaniu uczestników można się o „przyszłym Radnym” wiele dowiedzieć. Z tego powodu i do niżej podpisanego docierały różne, domniemam, a raczej mam nadzieję, że w wielu wypadkach „życzliwe” opinie. Wiem, że rajcy z dwudziestolecia międzywojennego, za udział w „kierowaniu” miastem nie pobierali żadnych gratyfikacji. Uważam, że działalność na jaką radni się godzą powinna być czyniona bez wynagrodzenia. Wówczas niczym na dłoni dostrzeżemy, kto działa z pobudek serca, a kto oczekuje poklasku w postaci finansowej gratyfikacji.

Co mnie razi w obecnej kampanii? Oprócz olbrzymiej ilości bilbordów, finansowanych przez tą ,czy inną opcję polityczną, boli mnie dysproporcja informacyjna pomiędzy „nieznanymi” kandydatami, a osobami promowanymi z „list politycznych”. Według mojej opinii radny jest niczym gospodarz na danym folwarku, stąd „stadzie” jest kompletnie obojętnym, jakiego koloru „partyjny krawat” nosi, lecz, czy potrafi o „stado” zadbać. Podobnie wzbudza we mnie niesmak gloryfikacja przez kandydatów własnych(?) dokonań. Jeden z mędrców powiedział: „Jedni marzą o bohaterstwie i sławie, a inni stają się bohaterami chwili, ale czynami się nie chwalą”.

Podczas obecnej kampanii przytłacza tożsamość obietnic składanych przez kandydatów. Wynika, z powyższego, że wszyscy wiedzą co, lecz żaden nie potrafi odpowiedzieć, w jaki sposób. Do tej pory jeszcze nie usłyszałem: proponuję i przedkładam projekt, co spowoduje, że uzyskane z niego pieniążki zostaną przeznaczone na ten, czy inny cel.

Według niżej podpisanego na obraz Konina składa się z puzzli. Każdy z puzzli, to miejsce obecnego zamieszkania, egzystencji, zatem taka nasza mała ojczyzna. Uważam, że dopiero zadowolenie jednej, kolejno kilkunastu „ojczyzn” przyniesie świetlaną przyszłość miastu, regionowi….

Nadmieniłem o jednobrzmiącym monologu, oraz obietnicach typu ble…ble… ble. Do tej pory( czytaj 20 marca) tylko jedno spotkanie z kandydatem, a raczej Jego odpowiedź na pytanie z „sali” wywarło na mnie wrażenie, W odpowiedzi na pytanie, Pan Piotr Tomaszewski kandydujący z Komitetu Wyborczego Wyborców Macieja Nowickiego Obywatele Konina okręgu nr. 1. powiedział: (przepraszam, że mogłem coś przekręcić, ale kwestię zapamiętałem następująco”: „Społeczności które tracą pamięć, tracą swoją wspólnotę. Brak ciągłości historycznej, językowej, czy wyznaniowej, to droga do rozpadu.”

Zatem kochani kandydaci, zawalczcie o swoją wspólnotę – małą ojczyznę, w której przyszło wam żyć, a komasacja wszystkich wspólnot zamieszkałych w grodzie położonym nad Wartą przyniesie radość i wdzięczność tu zamieszkałych.

Tadeusz Kowalczykiewicz