W roku jubileuszowym sięgamy do historii, by przypomnieć dzieje muzyków w górniczych mundurach.

W latach pięćdziesiątych kopalnia Konin zaczynała nabierać rozpędu, a jej pracownicy chcieli rozwijać swoje zainteresowania i ciekawie spędzać wolny czas. Zaczęły więc powstawać amatorskie zespoły sportowe, teatralne i muzyczne.
Z inicjatywą utworzenia orkiestry dętej wystąpił ówczesny dyrektor kopalni inż. Karol Śniegoń oraz przewodniczący rady zakładowej Józef Glajnych, który ogłosił zapisy do zespołu.
Orkiestra powstała 1 kwietnia 1954 roku. Organizację i prowadzenie zespołu powierzono Janowi Józefiakowi, który był muzykiem amatorem, nie miał zawodowego wykształcenia, jednak w roli kapelmistrza radził sobie doskonale. Ciepło wspominają go dawni członkowie orkiestry.

Jan Nożewski: Pan Józefiak jako kapelmistrz wojskowy był bardzo reprezentacyjny, trzeba to przyznać: wysoki, przystojny. Pięknie się prezentował i bardzo dobrze uczył.

Eugeniusz Lipiński: Miał zespół składający się z samych samouków. Orkiestranci przetarli się trochę w wojsku, w zespołach regionalnych, w straży… Ale pracowało nam się świetnie. Najlepszy dowód, że czy deszcz czy śnieg, czy ciepło czy zimno, wszyscy się odliczali. A warunki były trudne. Na początku ćwiczyliśmy w baraku w Marantowie, potem w piwnicach szkoły „szóstki”, szkoły górniczej i starego Domu Górnika.

Piotr Michalak: Zebrało nas się około 30. Mieliśmy trzy, może cztery lekcje. A od 1 kwietnia 1954 roku już graliśmy. Początkowo na placu przy brykietowni. Ćwiczyliśmy granie w marszu. Co myśmy się tego pyłu wtedy nałykali! Ale zdążyliśmy na 1 maja. Poszliśmy na czele pochodu.

Jak widać, początki pracy zespołu były niełatwe. Jednak ani brak nut i instrumentów, ani trudne warunki lokalowe nie ostudziły zapału dwudziestu sześciu muzyków. Nuty „zdobywano” i pracowicie przepisywano, instrumenty pożyczano, mundury górnicze zastąpiono szarymi uniformami i … orkiestra grała. W pierwszym roku swej działalności wystąpiła aż 28 razy.

Muzycy dojeżdżali na próby ze Starego Konina, pokonując czterokilometrową odległość rowerami, a czasem samochodami ciężarowymi. Trudne warunki dojazdowe mieli mieszkańcy Kazimierza Biskupiego, skąd pochodziła znaczna część orkiestrantów. Nie wszyscy członkowie zespołu byli pracownikami kopalni, co stwarzało dodatkowe problemy związane ze zwalnianiem ich z pracy na próby i występy.

Jan Nożewski: Na samym początku było nas 12 orkiestrantów z Kazimierza, to było pół orkiestry. Dojeżdżaliśmy rowerami, wesoło było. Z powrotem urządzaliśmy wyścigi rowerowe!

Eugeniusz Lipiński: Co wtedy graliśmy? Przede wszystkim muzykę marszową, później marsze pogrzebowe. No i muzykę popularną, prostą, lekką, wpadającą w ucho. Zresztą, każda muzyka jest dobra, tylko trzeba ją odpowiednio wykonać. Nie zagrać, tylko wygrać – to jest podstawowa zasada. Wszyscy nasi kapelmistrzowie przykładali do tego wagę. Trzeba włożyć w to ducha i własne serce, trzeba to czuć. A nie wszyscy się do tego nadają.

Zespół koncertował nie tylko podczas imprez górniczych. Grał na festynach i turniejach sportowych, żegnał dzieci pracowników kopalni wyjeżdżających na kolonie. W 1955 roku znalazła się dla orkiestry nowa siedziba – w Domu Młodego Górnika na osiedlu robotniczym w Czarkowie.
Muzykom szybko udało się osiągnąć pierwszy sukces. W eliminacjach powiatowych Ogólnopolskiego Konkursu Amatorskich Zespołów Artystycznych zdobyli II nagrodę.
W rocznicę powstania zespołu, 1 kwietnia 1955 roku, wybrano pierwszy zarząd orkiestry: prezesa Jana Wojciechowskiego, sekretarza Bronisława Mikulskiego i gospodarza sprzętu Feliksa Słomskiego.

Oprac. eg

Fot. archiwum
1  –  Kapelmistrz Jan Józefiak


2 –  Pierwszy skład orkiestry, rok 1954. Siedzą od lewej: Jan Nożewski, Edward Cetner, Grześkiewicz, Jan Józefiak, Franciszek Kmieć, Józef Wilczewski, Włodzimierz Ptak. W drugim rzędzie: Feliks Słomski, Franciszek Kotwas, Franciszek Siarkowski, Józef Andrzejewski, Bolesław Jasiński, Tadeusz Rydzewski, Edward Nożewski. Powyżej: Piotr Michalak, Stanisław Adamski, Franciszek Szymański, Bronisław Mikulski, Stanisław Gliński, Stanisław Gierczak i Wacław Kostrzewa.


3  –  Święto pierwszomajowe. Trasa pochodu prowadziła od dworca kolejowego, przez skrzyżowanie ulicy Dworcowej z Poznańską do Starego Konina na plac Wolności, gdzie była trybuna honorowa. Budynek widoczny w centrum zdjęcia to słynna „Czarna Mańka”.


4 –  Orkiestra górnicza na obchodach Dni Konina

Po trzech latach działalności orkiestry z funkcji kapelmistrza ustąpił Jan Józefiak, dzięki któremu zespół zdobywał pierwsze wyróżnienia i nagrody.
We wrześniu 1958 roku pałeczkę dyrygencką przejął Tadeusz Klonowski, absolwent Studium Muzycznego dla Kapelmistrzów Wojskowych w Warszawie. Zdobywał doświadczenie jako kapelmistrz jednostki wojskowej w Jeleniej Górze.
Wojciech Jankowski: Tadeusz Klonowski był świetnym pianistą. Był to człowiek obdarzony doskonałym słuchem, a poza tym bardzo miły i sympatyczny kolega.

Od chwili założenia zespołu wszystkie wydarzenia istotne dla muzyków są spisywane w kronice. Przez wiele lat księgę tę, nadzwyczaj skrupulatnie, prowadził Henryk Łechtański. W roku 1958 kronikarz zanotował: W sierpniu przekazano do eksploatacji odkrywkę Gosławice Pole I. Orkiestra nasza brała udział w tej uroczystej chwili, a członek orkiestry kol. Dominik Lewandowski odznaczony został Srebrnym Krzyżem Zasługi. Wreszcie po czterech latach działalności doczekaliśmy się pięknych górniczych mundurów galowych.

Tadeusz Klonowski pracował w konińskim zespole niespełna dwa lata, po jego odejściu przez niemal 9 lat na czele orkiestry stał muzyk amator Hieronim Augustynowicz, który bardzo zaangażował się w koniński ruch muzyczny. Prowadził orkiestrę strażacką w Kazimierzu, a potem założył orkiestrę dętą w Zasadniczej Szkole Górniczej w Marantowie. Zespól ten istnieje do dziś jako Młodzieżowa Orkiestra Dęta Zespołu Szkół Górniczo–Energetycznych w Koninie.

Eugeniusz Lipiński: Pan Augustynowicz miał wypracowany własny styl, który przynosił dość szybko efekty, jeśli chodzi o wyszkolenie i zapoznanie się z teorią muzyki – odczytanie nut z podziałem. Szkoły teraz tego nie stosują, ale to pozwala średnio zaawansowanemu muzykowi nie zginąć w tekście partytury. Hieronim Augustynowicz umiał zorganizować zespół, dużo wyjeżdżaliśmy i wygrywaliśmy konkursy pod jego batutą. Był dobrym dyrygentem i świetnym kolegą, mamy naprawdę dobre wspomnienie o nim.
Jan Nożewski: Wtedy w Koninie nawet ogniska muzycznego nie było, o szkole muzycznej nie wspominając. Uczyliśmy się prywatnie, ja technikę właśnie od pana Augustynowicza poznałem. Poza nim nie było nikogo, kto uczył.
Jan Wapniarski: I sam dobrze grał na saksofonie. Potrafił poprowadzić, potrafił nauczyć. Mnie uczył w Kazimierzu i jak w 1960 roku wróciłem po wojsku, to od razu mnie zwerbował do kopalni i do orkiestry. Grałem na saksofonie tenorze, potem na trąbce i kornecie. Wtedy już nie musieliśmy rowerami dojeżdżać, były samochody ciężarowe z budą, najpierw pod plandeką, a potem obite. A później to nawet autobus, jak leciał z terenu, to nas po drodze z Kazimierza na próbę przywiózł. Nie było tak, że za granie się płaci. Mieliśmy stawkę 1,20 czy 2,40 za cały miesiąc. Kiedy dostaliśmy te pieniądze, to wystarczyło na jedni piwo w restauracji. Ale co roku kopalnia organizowała nam wycieczki: do Szczecina, Gdańska, na Mazury, do Krakowa czy Kotliny Kłodzkiej. Objechaliśmy Polskę ze trzy razy dookoła.

W tym czasie nastąpiła rozbudowa szeregów zespołu, przybyło kilku dobrych muzyków. Kapelmistrz wprowadził nowy repertuar, opracowano „Kwiaty Polskie”, „Królową Eteru” czy „Lekką kawalerię”. Orkiestra grała więc coraz lepiej i coraz więcej; dźwiękami marsza wojskowego otwierała wyścig kolarski o Lampkę Górniczą, koncertowała z okazji 600-lecia Goliny i Ślesina, towarzyszyła pierwszemu wytopowi w odlewni Głównych Warsztatów Naprawczych, otwarciu Huty Aluminium i elektryfikacji trasy kolejowej Kutno – Konin. Oczywiście nie mogło jej zabraknąć podczas przekazania do eksploatacji odkrywki Kazimierz w 1965 roku. Pojechała także do Poznania na obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego jako reprezentacyjna orkiestra Wielkopolski. Stanowiła oprawę muzyczną Międzynarodowych Motorowych Mistrzostw Polski. Podczas wszystkich tych imprez słuchały jej tysiące mieszkańców regionu.

Eugeniusz Lipiński: Co było „najprzyjemniejsze” w pracy orkiestranta? Chwile, kiedy w lipcu albo sierpniu w upale prowadziliśmy pogrzeb. W mundurach, z instrumentami trzeba było grać elegancko, w szyku. Nie było tak, jak teraz spod bramy kościelnej – szliśmy po parę kilometrów. Te pogrzeby zapisały się „pozytywnymi” czcionkami w naszej pamięci!
Jan Nożewski: Mieliśmy taki pogrzeb, kiedy graliśmy z Posoki przez Stary Konin do Morzysławia. Trasa Warszawa-Poznań była zablokowana… Na mrozie też ciężko się szło. Ja musiałem bez rękawic grać i często paluszki zaczynały mi przymarzać.

Oprócz pogrzebów, Barbórek i występów na 1 maja, muzycy dawali także koncerty. Była tradycja letnich występów w miejscowościach, w których działały odkrywki. Orkiestra występowała także w konińskim parku, grała na wszystkich państwowych świętach i na dożynkach.       

Fot. archiwum
1  –  Tadeusz Klonowski


2  – Hieronim Augustynowicz


4 –  Uroczyste przekazanie do ruchu zelektryfikowanej trasy kolejowej


5 – 6  Koncerty w plenerze

Głos Górnika, 24 maja 2019 r.