„Orędownik” jako dziennik ukazywał

się w Poznaniu od 1871 do 1939 roku.

A w mediach, bez zmian, czyli o tym jak przed laty samobójcę wymyślono.

Powodem artykułu zamieszczonego w „Orędowniku” z dnia 27 lutego 1937 roku i zestawieniu obecnych newsów wyciągnąłem wniosek: „A w mediach bez zmian”. Ad rem: Od „zawsze” zwykłem szukać szczegółów związanych z miastem mojego urodzenia. Z tak prozaicznego powodu w nadmienionej gazecie natknąłem się na artykuł pt.: „Tragiczne zajścia chłopa zakończone samobójstwem”. Pewnym jest, że z mniejszymi emocjami przyjąłbym artykuł, gdyby nie dotyczył Konina, a raczej spraw związanych z powiatem konińskim.

Zatem po kolei: artykuł nie jest podpisany, a jego autor relacjonuje, iż Izba Skarbowa w Koninie powodem braku opłaty podatkowej za wołka, zabrała dłużnikowi zwierzę na poczet należnego długu. Starannie podsycając emocje autor opowiada: „Zrozpaczony wieśniak następnego dnia udał się z prośbą do Starostwa Powiatu, lecz na próżno. W drodze powrotnej na widok swego wołka prowadzonego na powrozie do Konina, tak się przejął faktem, że padł nieprzytomny na ziemię. Po odzyskaniu przytomności goniąc resztkami sił powrócił do domu…” Kolejno relacjonuje, że następnego dnia dłużnik ponownie udał się do Izby Skarbowej i nie uzyskawszy pozytywnej odpowiedzi, powróciwszy do domu się powiesił.

Dramat…, dramat…. , a emocjonalność opisanego wydarzenia wywołała wniosek, że tak dramatyczne zdarzenie musiało pozostawić ślady w zapisach starostwa, władz policyjnych…. Itd. Z tego powodu dokonałem kwerendy przepastnych zasobów archiwalnych leżących na półkach Archiwum Państwowego w Koninie i…. dotarłem do adnotacji związanych z nadmienionym wydarzeniem. Ku mojej radości wyniosłem odmienne wrażenie niż przekaz z gazety, a wnioski zdobyte z archiwalnych dokumentów podbijał slogan…: nie będzie memu miastu autor artykułu pluł w twarz i dzieci …. Celem unaocznienia przytoczę zapisy zadające kłam gazetowym informacjom.

Zatem po nitce do kłębka, a wówczas dowiemy się, że poirytowane artykułem władze wojewódzkie z siedzibą w Łodzi- bowiem wówczas należeliśmy do województwa łódzkiego, zwróciły się do konińskiego Starostwa z prośbą o wyjaśnienia zdarzenia. W odpowiedzi Starostwo, Izba Skarbowa, Policja Państwowa, Wójt gminy, w której domniemany samobójca zamieszkiwał w sposób odwrotny przesłały stosowne adnotacje.

Z zachowanych pism dowiem się, że tylko sprawa należności, oraz sposobu jej wyegzekwowania od dłużnika ma pokrycie w prawdzie. Naczelnik Izby Skarbowej (K. Bryl) opisuje zdarzenie w szczegółach…, co prawda z nutką niedowierzania możemy uznać słowa o „niepoczytalności” dłużnika. W zmian wójt gminy dodaje, że zasobność portfela dłużnika nie spowodowałaby uszczerbku w finansach gospodarstwa po zapłaceniu należnego podatku. W podobnym tonie brzmi pismo napisane przez władze Policji Państwowej, a wtórują zdarzeniom wyjaśnienia członków rodziny.

Ponieważ mamy tą przywarę, że lubimy czytać, słyszeć tylko, co chcemy, zatem i wyjaśnienia organów państwowych możemy przyjąć z dystansem, gdyby nie drobny szczegół. Otóż opisany samobójca z artykułu żyje i żadne samobójstwo nie miało miejsca. Zagłębiając się w wydarzenia dowiemy się, że w wypadku kłopotów wyimaginowanych i tych rzeczywistych „nasz bohater” wielokrotnie groził samobójstwem. Na szczęście nigdy do tragedii nie doszło. Również zakończenie sprawy: klient – Izba Skarbowa brzmi bardzo optymistycznie, bowiem za wołka będącego zabezpieczeniem długu zapłaciła członkini rodziny i bezpiecznie do domu przywiodła, stąd „on” i nasz nieszczęśnik szczęśliwe życie wiedli.

Władze Starostwa Powiatu Konińskiego pełne zniesmaczenia na szkalujący, ba nie mający pokrycia w faktach artykuł wysłały pismo do redakcji „Orędownika” z prośbą o sprostowanie…, czy się takowe ukazało? Przejrzałem kilka kolejnych numerów i żadnych przeprosin nie znalazłem. Może podobnie do dnia dzisiejszego stało, lecz małymi literkami…. a może ukazało się dopiero po roku, gdy wszyscy zapomnieli?

Tadeusz Kowalczykiewicz