Zdjęcie zamieszczone na stronie „Dawny Konin” fragmentu ulicy Słowackiego wprowadziło mnie we wielką radość. Równolegle z radością domy chylące się ku ruinie, ich obskurność, pozwoliła na pewnego rodzaju zadumę.

Był w Koninie taki czas gdy decyzją ówczesnych władz nastąpiła gwałtowna alienacja wręcz dewastacja starówki. A niegdyś przecież zupełnie inaczej bywało i dlatego retrospekcją powróciłem do czasów gdy ulica ze zdjęcia tętniła życiem.

Na początku nazwano ją Hinterstrasse, tudzież po polsku Tylną, później chwaliła się mianem Waliszewo, by na krótko stać się Żydowską.

Od początku lat 30 XX wieku za swojego patrona przyjęła Juliusza Słowackiego. Dodam, że na czas II wojny światowej Niemcy określili ją jako Strasse des 9 November.

Nie miejsce oraz czas szczegółem opowiadać ulicę.

Zatem spójrzmy na widoczny budynek który społeczność żydowska wówczas jako kino „Moderne” postawiła i od tego momentu Konin kinem stał, bowiem oprócz Polonii oraz kina Luna(pierwsze dźwiękowe) powstał nowy obiekt.

Wiadomym jest, co się stało ze społeczeństwem żydowskim w czasie wojny i po jej zakończeniu do roku 1958 wspomniana budowla stała pusta.

Właśnie jesienią tego roku do pomieszczeń pod dawnym kinie wprowadzono izbę pamiątek – zalążek konińskiego muzeum.

Natomiast ku uciesze globtroterów na piętrze zagościła organizacja PTKK. Po przeprowadzce muzeum do Marantowa, przez krótki okres budynek znów został opuszczony, by kolejno zmienić pierwotne przeznaczenie na halę targową.

Jak już wspomniałem pomijając właścicieli oraz mieszkańców domów fragmentarycznie zatrzymam się na widocznych budynkach stąd dopowiem pewnego rodzaju nieznane(?) fakty. Otóż podczas okupacji w budowli obok byłego kina mieściło się biuro projektowe prowadzone przez Duńczyka niemieckiego pochodzenia o nazwisku Jacobsen. Biuro projektowało oraz świadczyło usługi na rzecz budowy odkrywki węgla brunatnego na Glince-Morzysławiu oraz brykietowni.

Za kinem Moderne… tam dopiero się działo, bowiem znajdowała się tutaj odlewnia oraz fabryka maszyn „Skarbka” i kolejno Włodarczyka. Z tego powodu poddajmy się wyobraźni i wówczas zobaczmy mieszczan w wolne dni od pracy spieszących do kina, na pocztę, tudzież nad Wartę. Posłyszmy turkoczące wozy oraz odgłos maszyn dobiegający z fabryki Skarbka. O gwarze dochodzącym z licznych warsztatów sklepików przy ulicy się znajdujących nie wspomnę, ale i tak pamiętać będziemy, że „Tylną” w Koninie to ona z pewnością nie była, a patrząc na siermiężność budynków ze zdjęcia zanucimy: co nam zostało z tamtych lat…

Tadeusz Kowalczykiewicz

fot. Jan Sochacki