Nie wypada podglądać…, jednakże tym razem pozwólmy sobie na maleńki wyjątek… Jest grudniowy wieczór i przez lekko uchylone zasłony dojrzymy pochylonego nad łóżeczkiem wnuka dziadka. Nestor głaszcze główkę, bowiem przed momentem maleństwu zrobiono zastrzyk i jak większość owej ingerencji igły nie przyjął z należytym szacunkiem…

W oczach dziadka pojawiła się bezradność, stąd pełen dumy ze swojego pomysłu wręcz krzyknął: wiem… opowiem ci pewną historię … dawno… dawno temu, gdy byłem małym chłopcem i ja chorowałem, stąd i w naszym domu pojawiała się pani „pędzlująca gardło”, stawiająca „bańki” oraz robiąca zastrzyki…, a my nazywaliśmy ją „Ciocia Kuj… kuj”.

Wówczas i w oczach dziadka pojawiały się…., tu spojrzał na wnuka…, a ten już spokojnie zasnął… Widocznie spodobało się, że dziadek również…, że też… Opowiadany usiadł na fotelu i odpłynął myślą do czasów zanim Konin rozpoczął tak intensywną ekspansję budowlaną na północ. Wówczas, o ile dzieci ową Panią określały wyżej wymienionym mianem, to dorośli mówili o Niej „Siostra Honorata”, często dodając „Nasza”.

Przymiotnik nasza, w ówczesnym Koninie był czymś więcej niż podkreśleniem dumy mieszkańców z danej Persony. Wszyscy Ją znali… i Ona ową znajomość odwdzięczała…, a mowa o Honoracie Gibowskiej z domu Czyż. Urodziła się we wsi Liw- powiat Węgrów. Rodzice Ignac i Zofia z podziwem patrzyli na swoją córkę, bowiem już od dzieciństwa jako przyszły zawód wyznaczyła sobie opiekę nad chorymi.

Z tego powodu wysłali swoją latorośl do szkoły pielęgniarstwa założonej przez Zofię Szlenkier w Wa-wie. Po powrocie przez krótki okres pracowała w szpitalu w Węgrowie, by w 1925 roku objąć posadę instrumentariuszki w szpitalu im. Pieniążka w Koninie.

Koniecznością jest dodać, iż była to pierwsza osoba bez habitu, bowiem do tej pory jurysdykcję nad chorymi pełniły siostry zakonne. W roku 1941 Niemcy – jak większość personelu relegowali Ją ze szpitala, stąd znalazła pracę w gabinecie dr. Pałysa. Po wojnie… już czasy bliższe pamięci nas samych, pracowała w przychodni mieszczącej się w dawnym budynku Kasy Chorych przy ul. Mickiewicza.

Zmarła w Koninie 28 czerwca 1981 roku. Podczas mojego randez vous z jednych ze szpitalnych oddziałów miałem okazję rozmawiać z pielęgniarkami o ich pracy i wówczas wyjaśniały: … To bardzo „ciężki” oddział i gdybyśmy uległy emocjom.., to ile odejść mogłybyśmy znieść? W jaki sposób ucierpiałaby i tak już obciążona zgonami nasza psychika?

Równie dobrze może być i inaczej, stąd powróćmy do czasów, gdy Honorata – wówczas jeszcze Czyż pełni kuratelę nad chorymi. Pewnego dnia na szpitalnym łóżku spotyka zmożonego chorobą bardzo przystojnego o dwóch imionach Wincenty, Edward młodzieńca…. Oj… oj… zabiło wówczas mocniej serce Honoraty, a i pacjent nie pozostał obojętny na wdzięk, urodę oraz troskę pielęgniarki.

Tak zrodziła się miłość, czego wynikiem 31 maja 1936 roku w kościele św. Bartłomieja w Koninie stają na ślubnym kobiercu wypowiadając sakramentalne – Tak. Tuszę, że owoc tej miłości Ich córka Zofia Gibowska Kręglewska zezwoli…, stąd do opowiadania o Wincentym Edwardzie Gibowskim jeszcze we wspomnieniach powrócimy….

Tadeusz Kowalczykiewicz