Wyobraźmy sobie czerwcowy poranek 1938 roku, a w nim mieszkańca Kołomyi, Lwowa, Równego, Stanisławowa, Wilna tudzież innej miejscowości z tzw. Kresów, trzymającego w ręce 46 numer „Nowin- gazety żołnierskiej”. Zainteresował go artykuł o rocznicy szarży pod Rokitą, studiuje zapisy dotyczące spraw Polski i Estonii.

Pyszni się wiadomościami o „Chlubie naszego przemysłu zbrojeniowego” oraz tym, że na pokazie dorobku rzemiosła – Polska zajęła drugie miejsce. Zerknął na „Wesoły Kącik”, aż jego wzrok doszedł do miejsca, w którym znajdują się cykliczne artykuły pt. „Nasze Miasta”.

Dowiaduje się lub też przypomina, że:

-„….Konin jest miastem powiatowym w województwie poznańskim i leży nad rzeką Wartą. Mieszkańców ma 11 tysięcy, zajmuje 691 ha powierzchni. Miasto pobudowane jest w nizinie, na gruncie sztucznie wzniesionym nad najwyższy stan wody w rzece. Konin jest starym miastem, ale pomimo swej starożytności innych pamiątek – nie posiada, prócz słupa kamiennego , który miał tu być postawiony w r. 1151 przez wojewodę Dunina, dla oznaczenia połowy drogi z Kruszwicy do Kalisza.

Drugą pamiątką jest kościół parafialny. Początek Konina ginie w niepamięci wieków. Za panowania Bolesława Krzywoustego Konin miał już zamek, który istniał w swej świetności aż do drugiej wojny szwedzkiej(poczatek18 wieku). Wtedy to bowiem król szwedzki Karol XII wspomagając kandydata do korony polskiej, Stanisława Leszczyńskiego zajął zamek i spalił. Mury zamku w r. 1818 zostały rozebrane.

W r. 1331 Konin spalili Krzyżacy, ale Kazimierz Wielki odbudował go, a przy tej sposobności miasto murem otoczył i basztami wzmocnił. Tak mury jak i baszty zostały rozebrane w tym czasie co i zamek(1818 r.).

W r. 1433 spędził tu dłuższy czas król Władysław Jagieło. Na uwagę w Koninie zasługuje kościół parafialny. Sięga on początkiem pierwszych lat XV wieku.

Piękny klasztor księży reformatów wzniesiony został w r. 1637 z drzewa, dopiero w r. 1727 Teofila ks. Wiśniowiecka na jego miejsce wzniosła swoim kosztem gmach murowany. Klasztor ten widzimy na obrazku.

Konin posiada 4 instytucje bankowe, 1 gimnazjum, 3 szkoły powszechne, 2 przedszkola, 1 ochronkę, powiatową radę szkolną i 3 biblioteki.” Pełen zamysłu na początku artykułu wymieniłem nazwy miejscowości znajdujące się w ówczesnych granicach Rzeczypospolitej.

Pozwolę sobie na hipotetyczne rozważanie, że ów artykuł mógł się stać jednym z przyczynków, iż repatrianci z terenów „wschodnich” do dalszego zamieszkiwania wybrali właśnie Konin. Moje gdybanie ma uzasadnienie w epizodach związanych z grodem z koniem w herbie.

Wiadomym jest, że 18 marca 1921 w Rydze podpisano pokój kończący wojnę Polsko – Rosyjską. Jednakże sam podpis o pokoju jednej ze stron nie zadowalał, stąd na granicach wschodnich cały czas dochodziło do konfliktów oraz aktów terrorystycznych inspirowanych przez Moskwę. Należy też wspomnieć o niechęci autochtonów, bowiem dla Ukraińców państwo zostało ponownie rozdarte, stąd Polacy jawili się jako zaborcy, a brak powiązań kulturowych w wyniku 123 letnich zaborów dopełniało reszty.

Władze polskie po wielu próbach uszczelnienia oraz zapewnienia bezpieczeństwa na Kresach zdecydowały się na wyznaczenie w 1923 roku Policji Państwowej jako formacji broniącej granic II RP. Oj niebezpieczna to była służba…, a jednym policjantów od 1924 roku pełniącym w powiecie Czortkowskim, nad rzeką graniczną Zbrucz „wartę” był mieszkaniec Konina.

Wypada wręcz dodać, iż „tamtejsi” policjanci, to nie tylko dbałość o bezpieczeństwo oraz praworządność, ale również osoby stanowiące rolę kulturalnej forpoczty. Upłynęło sporo czasu, gdy na początku lat sześćdziesiątych do domostwa w Koninie zapukał kominiarz mówiący z charakterystycznym akcentem dla mieszkańców umownie nazywanych „zza Buga”.

Gospodarz dopytał o powód i tak po nitce do kłębka, wędrując po historii „doszli” do miejsca gdzie gospodarz z Konina pełnił służbę, a obecny kominiarz się urodził, a w czasach bliskich ówczesnemu policjantowi jako dwunastoletni chłopak sprzątał w kościele oraz służył do mszy. Po II Wojnie Światowej do grodu nad Wartą przywiodły go losy, będące wynikiem ustaleń Jałtańskich, ale i opowiadań usłyszanych za młodu. P

odczas wielokrotnych spotkań, powracali wspomnieniami do tak znanego dla siebie miejsca; zamku, ratusza, pałacu, cerkwi… Dla obojgu historia zatoczyła się kołem, a w Koninie wspomnieniem Ich na zawsze połączyła.

Tadeusz Kowalczykiewiecz